Chwilę później pojawiają się wykwity - pęcherzyki, trochę przypominające opryszczkę. Najpierw jest ich kilka, ale z czasem robi się ich coraz więcej. Pęcherzyki są cholernie bolesne, przez co uniemożliwiają dziecku normalne jedzenie i picie.
Istotnym, dość charakterystycznym objawem jest brzydki zapach z ust dziecka, ale jak się okazało w tym tygodniu, nie pojawia się on przy każdym zapaleniu, a zdecydowanie pomaga wcześniej zidentyfikować tę jednostkę chorobową.
Dwa lata temu z powodu zapalenia jamy ustnej ponad tydzień spędziliśmy z Zo w szpitalu. Choroba była prawdopodobnie spowodowana podawanym kilka dni wcześniej Augmentinem. Wykwity występowały zarówno dookoła ust jak również na policzkach, języku i podniebieniu. Początkowo przypominały pęcherzyki, a potem zamieniły się w takie białawe placki przypominające afty. Smoczek bynajmniej nie wspomagał procesu gojenia, mimo regularnego wyparzania był on siedliskiem bakterii i sprzyjał roznoszeniu się zakażenia również na zewnętrzną stronę policzków. Z dnia na dzień musieliśmy się więc pozbyć się Zośkowego kumpla, ale na dłuższą metę był to jeden z nielicznych plusów tej choroby. W momencie krytycznym w buzi utworzyły się krwawiące rany. Nie było mowy o jedzeniu czy nawet piciu. Konieczne było podawanie nawadniających kroplówek.
W tym roku zapalenie jamy ustnej pojawiło się znienacka, po wirusie rota, w efekcie obniżenia zośkowej odporności. Niestety, bez znaków ostrzegawczych jak brzydki zapach z buzi (na który po pierwszym razie jestem wyczulona). Dookoła ust zaczęły pojawiać się wykwity. Nie czekając na rozwój wydarzeń zaczęliśmy działać, niestety ciut za późno, bo dzień po pierwszych krostkach dookoła ust pojawiły się również pęcherzyki na języku. Aby uniknąć szpitala i potwierdzić swoją teorię wezwałam lekarza do domu, który (nie)stety potwierdził moje przypuszczenia. Na szczęście udało się wirusa opanować prawie w zarodku. Dlaczego prawie? Ponieważ pojawiła się już niechęć do jedzenia, ale dzięki szybkiemu działaniu Zo nie przestała pić, a po dwóch dniach jedzenie jest na dobrej drodze do powrotu do normy.
Oba zapalenia jamy ustnej, które do tej pory przerabialiśmy, różnią się od siebie (brak nieprzyjemnego zapachu z ust, trochę inne zmiany w jamie ustnej), ale w obydwu przypadkach stosowaliśmy podobne leczenie. Oczywiście po konsultacji z lekarzem.
Większość specyfików, których używaliśmy dostępnych jest bez recepty, dlatego postanowiłam się z Wami podzielić tym co nas uratowało teraz i dwa lata temu:
1. Gencjana, zwana też fioletem.
Gdy tylko widzimy jakieś bliżej nieokreślone, trudniej gojące się wykwity w okolicach ust Zo w ruch idzie właśnie gencjana. Zarówno na zmiany na zewnątrz buzi jak i te w środku.
Ma właściwości wysuszające i antyseptyczne.
Do tej pory nakładałam ją jałowym gazikiem albo zwykłym wacikiem, jednak odkryciem tego tygodnia okazały się patyczki kosmetyczne - fiolet nakłada się nimi zwinniej, łatwiej jest dotrzeć w kąciki ust, a jeśli smarujemy wnętrze buzi to minimalizujemy ryzyko bycia użartym przez dziecia:)
2. Tantum Verde
Jeśli zmiany nie są bardzo duże, tak jak u nas w tym tygodniu, tantum verde może wystarczyć do znieczulenia, a co za tym idzie, dzięki niemu nasz dzieć może być w stanie przełknąć picie bądź jedzenie.
Psikałam Zo buźkę na ok. 5-10 minut przed jedzeniem. Nadal nie mogła jeść stałych pokarmów, ale papkowate przychodziły jej dużo łatwiej.
3. Roztwór boraksu + Nystatyna
To kombinacja jaką Zo otrzymywała w szpitalu przy pierwszym zapaleniu. Nystatyna to antybiotyk wydawany na receptę. Procedura podania wyglądała tak, że najpierw całą buzię w środku smarowałam rozstworem boraksu, a po chwili nystatyną. Z tego co czytałam powoli odchodzi się od roztworu boraksu, jednak u nas ta kombinacja zadziałała bardzo dobrze.
W internetach znalazłam jeszcze specyfik o nazwie: Orajel Mouth Sore Medicine Gel od 3. r.ż., ale sama nie stosowałam, więc z chęcią poznam Wasze opinie na jego temat.
Inne zalecenia:
1. Dieta półpłynna - najlepiej zasadowa, odpadają np. musy owocowe czy słodko-kwaśne kisielki. U nas najlepiej sprawdzają się kaszki dla niemowląt. Z rzeczy bardziej stałych chrupki kukurydziane i biszkopty. Tak, wiem, średnio zdrowe, ale uwierzcie mi, że kiedy dziecko nie chce jeść absolutnie niczego to kwestie diety schodzą na n-ty plan.
2. Do picia woda/rumianek/herbata. Unikać soków.
3. Wszystko co podajemy do jedzenia i picia powinno być w temperaturze pokojowej. Odpadają gorące obiadki, ale również lodowate napoje. Wszystkie skrajności mogą tylko pogorszyć stan ranek w buzi.
Pamiętajcie, że zawsze dobrze jest się skonsultować lekarzem, aby potwierdził nasze przypuszczenia, aczkolwiek gencjana to tak uniwersalny lek, że stosuje się go również przy bostonce czy ospie.
Mam nadzieję, że nigdy nie będziecie mieli do czynienia cholerstwem jakim jest zapalenie jamy ustnej, ale jeśli tak będzie to być może moje doświadczenia w tym zakresie okażą się pomocne:)
1. Dieta półpłynna - najlepiej zasadowa, odpadają np. musy owocowe czy słodko-kwaśne kisielki. U nas najlepiej sprawdzają się kaszki dla niemowląt. Z rzeczy bardziej stałych chrupki kukurydziane i biszkopty. Tak, wiem, średnio zdrowe, ale uwierzcie mi, że kiedy dziecko nie chce jeść absolutnie niczego to kwestie diety schodzą na n-ty plan.
2. Do picia woda/rumianek/herbata. Unikać soków.
3. Wszystko co podajemy do jedzenia i picia powinno być w temperaturze pokojowej. Odpadają gorące obiadki, ale również lodowate napoje. Wszystkie skrajności mogą tylko pogorszyć stan ranek w buzi.
Pamiętajcie, że zawsze dobrze jest się skonsultować lekarzem, aby potwierdził nasze przypuszczenia, aczkolwiek gencjana to tak uniwersalny lek, że stosuje się go również przy bostonce czy ospie.
Mam nadzieję, że nigdy nie będziecie mieli do czynienia cholerstwem jakim jest zapalenie jamy ustnej, ale jeśli tak będzie to być może moje doświadczenia w tym zakresie okażą się pomocne:)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz