Kto zna dalszy ciąg tej mantry wie co mam na myśli, ale przez grzeczność nie będę jej cytować, co by zbytnio nie bluzgać. Niemniej jednak, to kolejny post po Ludzie! Myślcie! To nie boli, o tym co mnie w życiu drażni. Chociaż słowo "drażni" jest zbyt delikatne i powinno być zastąpione słowem "wkurwia". Dlatego też, ludzi wrażliwych uprzedzam (wzorem BBC), że poniższy tekst zawiera język, który niektórzy mogą uznać za wulgarny. Jeśli jesteś wrażliwy zapraszam do zmiany strony.
Godzina 11 rano, niedziela, apteka całodobowa
Myślę sobie podjadę po specjalne plasterki na ryj... Jak pomyślałam tak też zrobiłam. W kolejce 3 osoby, kolejne 3 przy kasach. I co? Pierwsza pani kupuje na milion rozdzielonych rachunków artykuły z serii wspomagacze dla starszych ludzi. Prosi aby każdy z nich zapakować w oddzielną torbę podarunkową.
Druga pani kupuje leki, po czym prosi o oddzielny rachunek na antyperspirant, ale zanim jakiś wybierze prosi farmaceutę o jego opis (zapachu i długości działania). Żeby nie było - nie wybierała produktu leczniczego, zwykły sztyft jaki można dostać w rossmanie po drugiej stronie ulicy (tak, był wtedy czynny).
Nie wybuchłam, ale było blisko.
Po pierwsze - apteka to nie prezentownia, chcesz kupić prezent dziadkowi/babci/znajomym - spieprzaj do drogerii, kwiaciarni, hipermarketu...
Po drugie - serio? Mecenas farmakologii jest od tego żeby doradzać nutę zapachową i czas działania sztyftu pod pachy? Człowieku, zacznij się myć na boga, wtedy antyperspirant działający przez 72h nie będzie ci potrzebny...
Po trzecie - ja wiem, że może jestem naiwna, ale zawsze myślałam, że apteka całodobowa ma służyć ludziom w NAGŁYCH potrzebach. Nie zaliczam do nich poszukiwania prezentów ani problemu śmierdzących pach.
Godzina 6 rano, środa, hipermarket
Koleżanka z forum napisała, że tuż po 6 rano była w jednym z hipermarketów, w którym miała być promocja na zabawki wiodącej na rynku firmy o inicjałach FP. I co? I gówno. Nic nie dostała. Zrozumiałabym jeśli zabawki zostałyby wykupione przez rodziców szybszych albo koczujących pod tymże marketem od tygodnia. Niestety znaczna część asortymentu została rozłapana przez pracowników sklepu i pseudo biznesmenów, którzy dzieci nie posiadają, a kupiony sprzęt sprzedają z przebitką na portalach ogłoszeniowych. Wkurza, nie, wkurwia mnie to, że ludzie posiadający dzieci przez taki cwaniacki element nie mogą swojemu dziecku kupić fajnej zabawki po promocyjnej cenie. Jedni nazwą to przedsiębiorczością, a ja nazwę to skurwysyństwem.
Godzina 22, piątek, mój blok
Chamskie disco-polo napieprza zewsząd aż się ściany trzęsą. Jako że mąż na wychodnym zostawiam Zo pod opieką koleżanki i idę szukać debila vel wiejskiego didżeja. Co się okazuje? Muzyką nakurwia inna rodzinka, z małym dzieckiem na podorędziu. Skąd to wiem? Bo jak zapukałam do drzwi, to nikt, powtarzam NIKT z imprezujących nie miał odwagi żeby je otworzyć. Między piosenkami za to doskonale słychać było: mamo, mamo, co to? kto to puka?
Pytam się, więc co taki debil, który nie jest w stanie otworzyć drzwi sąsiadce (150 cm w kapeluszu) przekaże swojemu dziecku? "Jak narozrabiasz udawaj, że cię nie ma w domu"? No doprawdy winszuję koncepcji wychowawczej.
Godzina nieistotna, miejsce FB i internety
Nawoływanie do tolerancji i akceptacji przy jednoczesnym pojeździe wszystkim, którzy się z nawołującym nie zgadzają. Prawo wyboru - ale tylko w granicach akceptowalnych, przez człowieka, które o to prawo się upomina. Nosz kurwa... Moja macica to moja sprawa, ale o moim dziecku może już decydować państwo. Moje wyznanie/jego brak to moja sprawa, ale wszystkich muzułmanów/katolików/cokolwiek wyjebać, bo są nietolerancyjni. Moja partia polityczna jest zajebista, tolerancyjna i rozwojowa, a tą inną to w ogóle wywalić/spalić/obalić, bo ciemnogród, a do tego głosi ksenofobiczne hasła.
Kurwa mać, ludzie, ogarnijcie się.