„Język niemowląt” Tracy Hogg [recenzja]

Język niemowląt” to pierwszy poradnik, który wpadł mi w ręce i pierwszy jaki ktoś mi polecił w ogóle. Początkowo napaliłam się na niego jak szczerbaty na suchara, ale z biegiem czasu i stron musiałam przepuścić go przez swoje sito. Książka jak tytuł wskazuje dotyczy tylko i wyłącznie okresu niemowlęcego i dotyka właściwie wszystkich aspektów życia małego człowieka – od karmienia, przez pielęgnację, aż po tytułowy język. Ponadto zawiera też oddzielne rozdziały dot. zmian jakie zachodzą w życiu rodziców po pojawieniu się dziecka, naprawiania popełnionych już błędów „wychowawczych”, trochę o depresji poporodowej (z testem na takową włącznie) oraz o sytuacjach kryzysowych i nietypowych związanych np. z dziećmi adoptowanymi czy wcześniakami. 
 Na początku książki znajduje się test pozwalający zakwalifikować naszego potomka do jednego z możliwych typów: aniołek, średniaczek, żywczyk, wrażliwiec i poprzeczniak. Jak twierdzi sama autorka książki, a zatem i testu, możliwe jest, że dziecko ma przewagę cech aniołka, ale ma też cechy wrażliwca czy żywczyka… i tutaj zaczynają się pierwsze schody, bo patrząc na moje dziecię dochodzę do wniosku, że co jakiś czas zmienia jej się koncept, a co za tym idzie rozłożenie cech głównych typów, tak więc aby móc na bieżąco stosować rady przystosowane dla poszczególnych typów test musiałabym robić średnio raz na dwa tygodnie, a czasem częściej. Niemniej jednak nie należy się tym zniechęcać, a z samej książki można wyciągnąć kilka ciekawych koncepcji, aczkolwiek pewnie dla każdego rodzica i dziecka ciekawymi okażą się inne wskazówki.
Sposoby, a raczej propozycje postępowania i radzenia sobie z problemami zazwyczaj są podpierane przez konkretne przykłady „z życia wzięte”. Wszystko super o ile nasze dziecię pasuje do konkretnego typu i o ile źródło naszego problemu jest tak wyraźne jak to w przykładach.
Początkowo bardzo podobała mi się koncepcja zaprezentowana przez panią Hogg. Jednakże im dalej w las tym więcej drzew, a im Zosia starsza tym mniej pasująca pod schematy wszelakie. Więc zamiast się dołować, że dziecko odbiega mi od książkowej teorii, tak jak to zwykle robię w przypadku literatury poradnikowej, wyciągnęłam z niej to co mi i Zofii podpasowało najbardziej:

1.Łatwy plan” czyli wprowadzanie ogólnego planu dnia, z uwzględnieniem mniej więcej takich samych odstępów między karmieniami. U nas plan zadziałał i od początku udawało mi się wykrzesać 2,5-3h na różne aktywności pomiędzy posiłkami Zofii, dodatkowo wprowadziliśmy wieczorny rytuał w postaci kąpieli o stałej porze, później masaż (o którym też można przeczytać w opisywanej książce), butla i spać. Teraz ta sama koncepcja pozwala mniej więcej przewidzieć kiedy Zo będzie głodna, kiedy będzie drzemała itd. Czasem jednak poza porami karmienia koncepcja zośkowa się zmienia i z 2,5-3h luzu mam 15 minut. Cóż począć, taki lajf i uroki przebywania z coraz bardziej aktywnym dziecięciem.

2. Ogólny opis języka niemowląt, a więc rodzajów płaczu i towarzyszących mu objawów - przydatny zwłaszcza dla rodziców totalnie początkujących, niemających nigdy wcześniej styczności z noworodkiem. Ja niewątpliwie należę właśnie do tej właśnie grupy i tabelka z ogólnymi opisami nie tylko pozwoliła mi upewnić się w tym czego dowiedziałam się w szpitalu, dodatkowo zapewniła mi swojego rodzaju pewność siebie i słownik zośkowego języka – i jedno i drugie przydało się zwłaszcza w czasie pierwszych dni po powrocie do domu ze szpitala. Oczywiście nie należy całkowicie zawierzać tabelom z poradnika, ale spokojnie można się nimi podpierać i obserwować czy się sprawdzają.

3.Powoli”. Ta rada naprawdę ma sens, ale do mnie dotarła dopiero po kilku tygodniach życia z Zosią. Chodzi zarówno o tempo życia matki jak i sposób obchodzenia się z niemowlęciem. Początkowo docierała do mnie tylko druga część zdania, po trzech miesiącach wiem, że pierwsza część jest również bardzo istotna, jeśli nie kluczowa.
Bywa trudno, ale codziennie uczę się trochę na nowo jak wrzucać na luz i odpuszczać rzeczy, które nie są niezbędne, a przede wszystkim tego jak poznać rzeczy, które niezbędne nie są:)

4. Wskazówki. W książce jest ich cała masa - jedne opisane są całymi rozdziałami inne są uzupełnieniem tych pierwszych. Mi bardzo pomogła wydawałoby się oczywista wskazówka o tym, żeby nie przypisywać niemowlętom intencji. Dziecko w ten sposób sygnalizuje swoje różne potrzeby. Koniec i kropka.
Niby oczywiste, a czasem trzeba to sobie przypomnieć, zwłaszcza w momentach kryzysowych.

5. Nie jestem w stanie ocenić przydatności książki pod kątem jej treści dotyczącej karmienia piersią, na pewno jest to temat opisany bardzo obszernie. Mogę natomiast docenić to, że poza tą koncepcją rozdział o karmieniu uwzględnia również karmienie mieszane i mlekiem modyfikowanym. Nie ma przy tym oceniania, są za to wskazówki jak karmić niezależnie od sposobu. Co więcej Hogg zostawia MATCE miejsce na wybór sposobu karmienia. Wybór również wynikający z jej sposobu życia, nie tylko z konieczności.

Podsumowując:
Nie zgadzam się, z przeczytanym na jednym z forów twierdzeniem, że „Język niemowląt” Tracy Hogg to tak naprawdę „tresura niemowląt”. W końcu nikt nikogo nie zmusza do stosowania tych czy innych metod, są to tylko propozycje i wskazówki. Moim zdaniem, to co dla jednego dziecka i jego rodzica będzie metodą wychowawczą nie do zniesienia, dla innego może okazać się podejściem skutecznym i pożytecznym. Nie mówimy oczywiście o skrajnościach.
„Język niemowląt” na pewno wnosi dużo przydatnych informacji, zwłaszcza dla rodziców totalnie zielonych, nieinteresujących się wcześniej żadnymi koncepcjami dotyczącymi wychowania czy postępowania z noworodkiem/niemowlakiem. Poza tym może stanowić ciekawą podstawę do dalszego poszukiwania, poszerzania rodzicielskich horyzontów i właśnie taką podstawą jest teraz dla mnie.

Udostępnij ten post

16 komentarzy :

  1. Ja do końca książki nie dotrwałam. Sami w międzczasie wypracowaliśmy sobie nasz rytm dnia, nasze rytuały i przyzwyczajenia. Też czytając książkę miałam trochę wrażenie, jakby to była troszkę tresura, ale podobnie jak Ty myślę, że nikt nas nie zmusza do stosowania tych metod, jeśli nam nie leżą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wytrwałam, ale może głównie dlatego, że sporą część przeczytałam jeszcze w szpitalu. Generalnie tak jak pisałam im Zosia starsza tym mniej podchodzi pod schematy, z resztą pewnie jak większość dzieci;)
      Na bazie tego co przeczytałam u Hogg dotarłam do innych książek, których koncepcje i wyjaśnienia pewnych zachowań bardziej do mnie przemawiają:)

      Usuń
  2. Nie brałam się za takie poradniki. Teraz tonę w poradnikach dot. wychowania dzieciaków. Ciężka literatura jak dla mnie, z trudem przez nią brnę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wolę czytać inne gatunki zdecydowanie... na razie robię tak, że czytam 1 poradnik, a po nim dla oderwania 1 książkę z innego, bardziej lubianego przeze mnie poletka;)

      Usuń
  3. Ja jestem w trakcie czytania, ale póki co mnie nie porwała :) Zobaczymy, co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Cię nie powaliło na początku to pewnie dalej będzie podobnie;)

      Usuń
  4. Książka często polecana, niejako z rozpędu. Życie pokazuje, że lepiej dopasować się do własnego, wypracowanego rytmu, małych rytuałów itp. Każdy człowiek jest inny, a dzieci się do gatunku ludzkiego zaliczają jak mniemam, więc żadne poradniki tresury czy w przypadku psów czy dzieci się rzadko sprawdzają.
    eM.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Czasem tylko trzeba sobie to uświadomić i myślę, że w tym ta książka może poniekąd pomóc. Co do reszty koncepcji to tak jak piszesz - każdy jest inny więc nie ma co nastawiać się że jakiś poradnik będzie rozwiązaniem problemów wszelakich.

      Usuń
  5. Każda ocena i kategoryzacja jest... Słaba. Szczególnie jak pada to na łatwy pod tym względem grunt. I tak się zaczyna, od momentu wyjścia z brzucha, przyszywanie łatek... Jestem przeciw. Co do rozdziału o karmieniu piersią? Są błędy. Na przykład nie ma vzegoś takiego jak fazy mleka. I konpletnie nie rozumiem po co na siłę nie usypiać dziecka przy piersi, skoro mleko ma w sobie naturalne składniki przeciwbólowe, uspokajające i usypiające - czyli prosty, logiczny wniosek się nasuwa - ono służy właśnie do usypiania :) kiedyś ta książka bardzo mi się podobała, teraz stwierdzam, że może przynieść więcej szkody, niż pożytku :) choć są w niej i miłe rzeczy - o szacunku, o tym, by zawsze mówić dziecku, co będzie się działo i żeby zawsze zakładać, że może zrozumie zamiast "na pewno nie zrozumie" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że ta książka podoba się wszystkim na początku, bo wydaje się prosta. Jej prostota nie pasuje jednak do większości dzieciaków, bo tak jak piszesz zaczyna się przyszywanie łatek.
      Karmienia piersią nie komentuję, ale wierzę że masz rację.
      A jeśli chodzi o szacunek itd. to zgadzam się w całej rozciągłości, aczkolwiek te zasady tyczą się generalnie każdej istoty żywej niezależnie od tego czy ma lat 0,1 czy 80;)

      Usuń
  6. Ze spokojem pominęłabym tę pozycję i zupełnie nie rozumiem, dlaczego jest tak polecana. Rodzicielski absolutny, niezaprzeczalny, zawsze przydatny, fascynujący i arcyciekawy must read to np. "Mądrzy rodzice" Sunderland.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ją kończę i na pewno recenzję na skrobię:)

      Usuń
  7. Mogę się podpisać pod Twoim postem :) U mnie Tracy Hogg cudnie działa już na drugie dziecko, o czym zresztą pisałam ostatnio (jakby co - zapraszam ;) http://ziomalkowyswiat.blog.pl/
    PS. Polecam Ci "Zaklinaczkę dzieci" T. Hogg - dużo lepsza, bardziej precyzyjna, sięgam jak do Biblii w syt. kryzysowych i jakoś prawie zawsze znajduję odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy właśnie u nas sprawdziła się tylko częściowo, tak jak pisałam na początku Zosia zmienia się tak często, że test z książki musiałabym robić co tydzień;)
      Fajnie, że u Ciebie tak zadziałała:D Ja szukam dalej;)

      Usuń
    2. Jakoś z Twoich pozytywów odniosłam wrażenie, że jednak Wam podpasowało i działa (mimo tego, co we wstępie).
      U mnie ok. Ale oczywiście regresy są (właśnie mam jeden na stanie ;))
      Pozdrawiam.

      Usuń
  8. Ja u siebie na blogu też pisałam recenzję tej książki. Mi bardzo pomogła poukładać sobie to całe zamieszanie. Dla mnie wielką otuchą było znalezienie rozdziału o wcześniakach. Dobrze widać, że autorka rozumie wszystkie problemy i dylematy. Mimo że jest to krótki rozdział. Nie wszystkie rady znalazły u nas zastosowanie, ale część była dla mnie inspiracją.

    OdpowiedzUsuń

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka