ZUMBA!

Po 9 miesiącach przerwy i mega, ale to mega, spadku formy wróciłam do fitnessu, a dokładnie do zumby. Tak bardzo brakowało mi tych zajęć, że czasem śniło mi się, że hasam radośnie do jakiegoś nieskomplikowanego kompozycyjnie kawałka.
Nie powiem, że powrót do starej formy aktywności był łatwy, nie powiem też, że jak przyszło co do czego to mi się chciało. Co to to nie. 
Marzyłam o tym od miesięcy, a jak nadszedł TEN dzień to jakoś zapał przeszedł. Mimo tego przełamałam się i po przekazaniu Zo małżowi udałam się na zajęcia.

Pierwsze wrażenie - chaos, amnezja, nieogarnięcie. Wszystko to w moim wykonaniu.
Zapomniałam jak działa multisport.
Podpisałam nie tę listę co trzeba.
Wychodząc prawie zapomniałam o swoim dowodzie osobistym/karcie benefit - do tej pory mam dziurę w mózgu i nie pamiętam co to było;)
Ponadto nieco wypadałam z obiegu jeśli idzie o znajomość układów, a co za tym idzie repertuaru, ale tego akurat się spodziewałam.
Nie spodziewałam się jednak, że tak boleśnie odczuję ingerencję w mój szanowny bebech. W końcu od nieszczęsnego cesarskiego cięcia minęły już ponad 3 miesiące! Nie zakładałam, że będzie łatwo, a jednak zaskoczył mnie ból przy wszelakich figurach spokrewnionych z szeroko pojętym tańcem brzucha. Dałam radę poruszać się przez całe 45 minut, jednak było to ruszanie się na pół gwizdka, z odpuszczeniem niektórych figur, kroków itd. Teraz już wiem, że to że nie boli na co dzień nie znaczy, że można wszystko i że nie będzie boleć w ogóle, ale uświadomiły mi to dopiero te zajęcia... Bo przecież nie wierzę na słowo lekarzom i ekspertom, sama muszę sprawdzić;)

Nie zamierzam rezygnować. W planach mam systematyczne zajęcia, na razie raz w tygodniu, tak aby organizm przyzwyczaił się do większego wysiłku. 
Ponadto jak Zofia, małż, forma oraz czas pozwolą do zumby chciałabym dołączyć jakieś inne zajęcia w stylu stretching czy pilates…
Ale to dopiero wtedy, kiedy przeżyję 45 minut zumby skacząc na pełnych obrotach, a nie na pół gwizdka;)

PS Powrót na zajęcia odbył się dopiero po zakończeniu okresu połogu, w czasie którego zaliczyłam kontrolę lekarską oraz badanie usg... Żeby nie było, że jestem totalnie nieodpowiedzialna:)

Udostępnij ten post

6 komentarzy :

  1. Czyli cięcie nie da tak łatwo o sobie zapomnieć i robi się jeszcze bardziej wkurzające.
    Trzymam kciuki za szybkie zumbowanie na pełen gwizdek. I sama obmyślam, czym tu się zająć, a najbardziej marzy mi się rower... (ciekawe, czy dałabym radę, zważywszy na to, że wciąż mam problem z podnoszeniem nóg do góry celem nałożenia nogawki).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ciągną się konsekwencje cc jeszcze długo, długo...
      Aczkolwiek ja już 3 tygodnie po cc nie czułam żadnego dyskomfortu przy codziennych czynnościach, co było bardzo złudne, bo jakbym je czuła to może bym się tyle razy nie przeforsowała:)

      Usuń
  2. Trzymam kciuki za szybki powrót na podium zumbo-mistrza :) Byle powoli i bez spinki.
    Pomyśl, że ja po pierwszym cięciu miałam zakaz ćwiczeń brzucha przez 6 m-cy! Rozstęp mięśni brzucha mnie przyblokował. Masakra. Na szczęście po drugim cc ta przyjemność mnie ominęła i szybciej mogłam wrócić do aktywności fizycznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:)
      O rany, to miałaś niezłą masakrę, współczuję i cieszę się że przy drugim cc obyło się bez dodatkowych atrakcji.
      Ja na razie podchodzę do tematu bardzo pobłażliwie. Skoro prawie rok nie ćwiczyłam, to powrót do formy trochę zajmie, zwłaszcza, że jeszcze trzymają mnie długie macki cc.

      Usuń
  3. Tak z innej beczki, ale.wiesz, że w u nas w FR lekarz nie podpisze zgody na takie ćwiczenia bez rehabilitacji miesni Kegla? Ja nie mialam zgody na żaden sport bez jej ukonczenia. Dziesięć seansów z położną i sonda :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie że masz jakąś pasję :)

    OdpowiedzUsuń

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka