Telewizja śniadaniowa, czyli dzień dobry i do widzenia

To samo tyczy się programów o wczesnym macierzyństwie w programach śniadaniowych:)
Żródło
Drugi tydzień na zwolnieniu lekarskim płynie dosyć leniwie, ale nie bez kolejnych małych zaskoczeń. O części z nich pisałam w zeszłym tygodniu. Ale są też inne. Takie które docierają do mnie za sprawą gadających głów w telepudle. Mam tutaj na myśli głównie programy śniadaniowe.

Ja wiem, że nie ma co się nastawiać na wybitnie ambitną rozrywkę w TV w ogóle, ale to co serwują programy nadawane w godz. 8 – 16 to już w ogóle jakaś granda. Nie będę się rozpisywać na temat całej ramówki z tego przedziału czasowego, aczkolwiek ciśnie mi się na usta, że wg producentów osoby siedzące w domu (z różnych powodów) to bezmózgie i durne istoty. W tym tekście chciałabym się skupić na codziennych 3 godzinach krótkich reportaży, bardzo często z pseudo specjalistami z niby dziedzin w rolach głównych, a więc na telewizji śniadaniowej.

Zaczyna się niewinnie – trochę o jakże pasjonującym życiu gwiazd, trochę o kulturze masowej, przegląd prasy itp. Wszystko soczyście okraszone nachalnym lokowaniem produktu i przerywane co 4 minuty reklamami dotyczącymi głównie menopauzy, witamin dla kobiet w ciąży, syropków/oliwek/słoiczków dla dzieci itd. Po przebrnięciu przez pierwsze tematy docieramy do sedna, a więc reportaże. Najpierw reportaż o problemie otyłości olbrzymiej, zaraz słów kilka o prawach rodzącej (swoją drogą treści w tym było tyle co nic), potem słów kilka o tym co pakować na długą podróż w zimie, szczypta gender (a jakże), pogodynka i mój ulubiony cykl dla młodych mam prowadzony przez najmodniejszą ich przedstawicielkę, czyli panią Gardiasową. Co by nie było, faktem jest, że pani Dorota nie atakuje mnie z każdej strony z lodówką włącznie, tak jak to było w przypadku Muchy czy Cichopkowej i chwała jej za to. Dodatkowo w swoich reportażach ogranicza się do zadawania pytań, gugania i ładnego uśmiechania się, a „dobre rady” w telegraficznym skrócie pochodzą od specjalistów.

Niby wszystko spoko i do przeżycia jednak otoczka tego cyklu sprawia, że wolę przełączyć się na Comedy Central i po raz setny obejrzeć ten sam odcinek Przyjaciół. Dlaczego? Ano dlatego, że mierzi mnie bardzo, pokazywanie widzom jakiegoś oderwanego od rzeczywistości obrazu macierzyństwa. Podobno na topie jest macierzyństwo bez lukru – gdzie ono jest ja się pytam? Bo na pewno nie w telewizji śniadaniowej.

W swoim mniemaniu jestem odporna zarówno na wszelkiego rodzaju fotoszopy w gazetach jak i idealne panie domu w telepudle, jednakże nie oszukujmy się, że sporo osób oglądając takie programy zaczyna myśleć: „ach ależ będzie cudownie, nic tylko się rozmnażać”, a potem psikus i wielkie zdziwienie, że wcale różowo nie jest, co najwyżej brązowo. Z drugiej strony, Janina Kowalska, matka dwójki dzieci oglądając Panią Gardias zaczyna sobie myśleć „kurcze, chyba ze mną jest coś nie tak – tam tak czysto, ładnie, panie-mamy w pięknych ciuchach, pełnym makijażu, a ja fleja w dresiwie”.

Kolejną kwestią jaka mnie osobiście mierzi jest to w jakich realiach umieszczane są te reportaże – czyściutkie, różowiutkie bobasy, pokazywane są w pięknych designerskich wnętrzach, leżą w najdroższych łóżeczkach czy też koszach/kołyskach, bo zwykłe wyro ze szczebelkami jest passe. Każdy bobas ma swój własny pokój, rodzice mają swoją sypialnię, salon, jadalnię, kuchnię, gabinet, a na zewnątrz pewnie stajnię dla kucyków. Może przemawia przeze mnie zazdrość, ale kurcze ilu z widzów ma takie lokum? Ale co to dla mnie, w końcu mogę zacząć srać pieniędzmi, albo wziąć kredyt, a potem w swoim M2 na pewno na wszystko znajdę miejsce, na sztab specjalistów i ekipę filmowców takoż :)

Ostatnim moim zarzutem wobec tego typu reportaży, jest fakt, że bohaterami owych reportaży, albo przynajmniej tych co widziałam, są ludzie którzy najwyraźniej nie żyją w moim kraju, albo żyją w nim ale w jakiejś równoległej rzeczywistości. Niczym bohaterowie seriali zawsze wyglądają nienagannie, wszyscy pracują w wolnych zawodach, które zapewniają im życie na poziomie o jakim pisałam wcześniej, przy tym zawsze mają czas na wszystko włącznie z leniwą kawą w popularnej sieciówce.

Wiem, że takie ładne obrazki lepiej się ogląda, ale nie jestem przekonana czy o to chodzi w programach, które mają z założenia pokazywać problemy, które dotyczą szerokiej grupy odbiorców.

Na zakończenie mojej anty-ody do programów śniadaniowych pozostaje mi przyznać, że zapewne przesadzam i że nikt nie każe mi tego oglądać i taki właśnie mam plan. Zamiast oglądać DDTVN będę włączać muzykę albo wspomniany wcześniej CC. Rachel i Chandler zdecydowanie bardziej przypadają mi do gustu niż cukierkowe reportaże o rodzicielstwie z innej planety :)

Udostępnij ten post

21 komentarzy :

  1. dlatego ja zaczynam oglądać TV, o ile w ogóle, po 19 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak po 17 startuje jak nie mam nic innego do roboty, ale zdecydowanie od tego co jest w TV wolę sobie w sieci seriale różne podglądać:)

      Usuń
  2. DDTVN to ostateczna ostatecznosć dla mnie, a jak na wizji piękna Jolanta P. zmieniam kanał z miejsca. Całe moje szczęście, że przeważnie z młodą wstajemy kiedy już się ten cudny program kończy.
    ALe fakt, faktem, że te mamy przedstawiane w reportażach to chyba z innej planety są, bo jam Matko-polko-dresiarsko jak większość znajomych mamusiek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Jolanty P. też nie trawię pasjami.
      A co do trybu dresiarskiego to właśnie jestem na etapie poszukiwania na allegro wyjściowego dresiwa na "po porodzie";)

      Usuń
  3. Kiedyś mogłam oglądać te programy, ale obecnie jestem w stanie wytrzymać najwyżej 10 minut z włączonym rano telewizorem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak samo, chyba że "w tle" puszczam sobie Comedy Central, ale i to coraz rzadziej.

      Usuń
  4. I dlatego telewizor traktuję jako przedmiot ozdobny a nie użytkowy. Właściwie nie wiem po co go mam bo tylko kurz zbiera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry zbieracz kurzu to podstawa;D
      U nas dodatkowo przydaje się do wieczornych seansów filmowych itp. Ale poza tym to od dawna nie oglądam wiadomości, a teraz zakładam sobie bana na programy śniadaniowe;)

      Usuń
  5. Nie oszukujmy się. Telewizja śniadaniowa ma działać aspiracyjnie - w sumie przeciętna Kowalska wcale nie chce oglądać innej przeciętnej Kowalskiej (no chyba, że tylko tą, co ma dużo gorzej). Tak samo jest w większości reklam (nikt nie ma małej łazienki w reklamie proszku do prania ani mikro kuchni w reklamie sosu do potraw). I wysoka oglądalność DDTVN czy KcH potwierdza tylko te marketingowe (socjologiczne?) reguły. Dlatego ja nie oglądam programów śniadaniowych. Zwłaszcza Mrs Pień. No chyba, że chcę się odmóżdżyć :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości.
      Wychodzę z założenia, że jak ktoś ma ochotę oglądać ładne obrazki czy to w DDTVN czy serialu to spoko, o ile pamięta się, że to wszystko to czysta fikcja i praca sztabu specjalistów:)

      Usuń
  6. Ja również wolę o 1000 razy Przyjaciół od DDTVN :) nie wiem czy teraz jeszcze leci to na CC, bo niestety nie mam teraz tego kanału, ale polecam Pingwiny z Madagaskaru. Ja swoje złe samopoczucie zawsze leczę tymi właśnie produkcjami :) pozdrawiam
    Ps. Zgadzam się w 100% z treścią Twojego postu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli mamy podobne sposoby na złe samopoczucie:) Ja wszystkie sezony Przyjaciół mam na kompie więc czasem sobie puszczam jakiś losowy odcinek;) Do niedawna lecieli też na TVN7, ale chyba już zakończyli emisję.

      Usuń
  7. Dlatego my zamiast telewizora mamy akwarium. Co prawda na razie puste, ale w sumie niewiele to zmienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. A powiec Ci, że teraz w piątek bodajże obejrzałam DDTVN i sama sobie brawa biłam, że dałam radę. Reklama reklamę reklamą pogania, tematy traktowane po macoszemu i tak naprawdę to najbardziej mi się podoba jak pokazują kobiety realizujące swoje pasje - jakieś biżuterie, zabawy dla dzieci czy inny handmade - za to dla nich plus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt - reportaże pokazujące przedsiębiorcze babki z pomysłami i pasją to chyba jeden z nielicznych plusów:)

      Usuń
  9. Ja DDTVN mogę oglądać tylko, gdy jest prowadzone przez parę Wellman&Prokop, a to i tak nie zbyt długo... czekam tylko na ich wymiany zdań, dwa żarciki i włączam "Przyjaciół", którzy bynajmniej nie są jakąś tam opcją w zamian, a MOIM NAJUKOCHAŃSZYM SERIALEM :D:D:D Nie ma nic lepszego, niż Chandler z rana, na zły humor, na dobry, ze znajomymi i w ogóle w każdej sytuacji. Uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie tak samo i z DDTVN i z Przyjaciółmi;)

      Usuń
  10. cóż, telewizja jest najlepszym medium do robienia ludziom wody z mózgu..

    OdpowiedzUsuń
  11. o, widzę reklama identyczna jak u mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Pamiętam jak pracując marzyłam żeby czasem móc obejrzeć DDTV. Kilka dni na ciążowym L4 sprawiło, że choć codziennie mogłabym to oglądać, nie włączyłam tego programu od 2 lat :) Wolę radio, muzę z płyt i harmider tworzony przez moje dzieci :) TV u nas gości jedynie wieczorami, jak dzieci śpią, ewentualnie na kilkadziesiąt minut bajek kiedy Zocha jest marudząca, a ja MUSZĘ coś zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  13. Hahahaha pięknie to ujęłaś, ale ja tak lubię ironię i wyśmiewanie tematu przez Prokopa, ze nie moge go nieoglądać:) jawnie sobie kpi z tego, o czym każą mu nawijać zwróć uwagę:)

    OdpowiedzUsuń

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka