wtorek, 16 września 2014

Czego nie zrobisz będąc rodzicem?

Kilka dni temu robiąc codzienną prasówkę natrafiłam na taki oto "artykuł", a raczej stek bzdur na temat tego jak bardzo rodzicielstwo rozpieprza życie i o laboga rodzicu, nic tylko strzelić sobie w głowę, bo przecież nie zrobisz już nic poza zmienianiem pieluch. Wkurzyłam się, nie ukrywam, bo po pierwsze KTOŚ SIĘ MYLI W INTERNECIE, a po drugie drażnią mnie takie wypociny, tworzone chyba przez bezdzietnych, albo przez rodziców, którzy swoje nieogarnięcie życiowe zwalają na dzieci. Przecież dziecko to najlepsza wymówka, bo przy dziecku to już koniec świata, nie ma się czasu na nic, tylko pieluchy i papki, a w wolnych chwilach (których się nie ma) rozmyślanie o tym jak to było zajebiście przed pojawieniem się potomka... 
Tak więc o czym można zapomnieć będąc rodzicem?
  • Nie obejrzycie krwawego horroru w niedzielne popołudnie - dramat po prostu. Chociaż wg autorki o dramacie też można zapomnieć jak i o leniwych popołudniach takoż. Przecież przed pojawieniem się dziecka zawsze w niedzielne popołudnie oglądałam horrory. Wiadomo, że to najlepsza pora na ten gatunek. No i wiadomo również, że oglądanie horrorów i jakichkolwiek "dorosłych" filmów odpada, bo przecież jak się nie da w niedzielę po południu to koniec świata. Przecież wieczór piątkowy czy sobotni po uśpieniu dziecka to już nie to samo, prawda?
  • Nie spędzicie całej soboty w łóżku... - bo generalnie nocne eskapady będąc rodzicem odpadają. I znowu się czepnę. Przecież można wyjść bez drugiego rodzica, który zostanie w domu i zaopiekuje się dziecięciem. Można, jak ma się na podorędziu babcię/nianię, wyjść również we dwoje. Jest też taki gatunek ludzi, chociaż może trudno w to uwierzyć, którzy przed pojawieniem się dziecka nie zdychali w łóżku co sobota?
    Nie żebym twierdziła, że jestem tak stara, że pierdzę kurzem, jednakowoż w "pewnym wieku" sobotni kac po prostu przestaje być akceptowalny, bo gra jest niewarta świeczki i boli bardziej niż jak się miało 22 lata. Ponadto wypady do klubów nie pociągają już tak bardzo, a imprezy całonocne stają się bardziej incydentami niż regułą wynikającą z twierdzenia, że "w końcu jest weekend, nie?".
  • Mamo już nigdy nie spakujesz się do małej torebki - racja, w końcu z moim dzieckiem jestem zrośnięta mózgiem, głową i wszystkim innym, a więc bez niego się nie ruszam...
    Nawet, jeśli jakimś cudem się odłączę od swojej potomkini to na spotkanie na kawę z koleżanką zapewne zabiorę ze sobą wszystko to o czym pisze autorka: p
    ieluchy, chusteczki, kremy, ubrania na zmianę, słoiczki z jedzeniem, łyżeczki, podgrzewacze (serio? ja tego nie zabieram nawet na spacer z Zo), smoczki, kolorowanki, kredki, spinki... Chociaż przedostatnie dwie pozycje może i byłyby pewnym rozwiązaniem na wypadek nudnego spotkania na mieście.
    Zakładam, że pomysł na to aby mieć oddzielną dużą torbę/plecak na spacer z dzieckiem i drugą, normalną/małą torebkę na wyjścia jest zbyt ekstrawagancki... w sumie nic dziwnego skoro jestem z dzieckiem zrośnięta mózgiem to problem z myśleniem jest uzasadniony. Poza tym po co mam myśleć, w końcu mam dziecko, więc nie muszę.
  • Nie będziecie czytać książek do samego świtu - prawda, chociaż szczerze mówiąc to i przed pojawieniem się Zo rzadko to robiłam, bo lubię być wyspana, niezależnie od ilości posiadanego potomstwa czy też książek czekających na przeczytanie.
    Oczywiście przy dziecku trudno być wyspanym ogólnie, ale nie zwalajmy na nie winy, za to że nie czytamy do bladego rana. Skoro tak bardzo się to lubi to można czytać wieczorami, na spacerach, w komunikacji miejskiej w drodze na wychodne...
  • Zapomnij o ryzykownych przygodach! - pamiętacie jak przed pojawieniem się dziecka dwa razy w tygodniu skakaliście ze spadochronem, w weekendy jeździliście nurkować z rekinami, a w każdy poniedziałek rano skakaliście na bungee? No właśnie. Ja też nie.
  • Zapomnijcie o relaksujących kąpielach w wannie - jak się nie ma wanny to można o nich zapomnieć po prostu. A jak się takową posiada to nie widzę przeszkód. Oczywiście w tygodniu, kiedy się siedzi samemu z dzieckiem - zgadzam się, relaksująca kąpiel może być problematyczna, podobnie jak samotność w łazience, ale w weekendy? To co dziecko samo się zrobiło i ojciec/babcia/ciotka nie może go przejąć na zabójcze 40 minut? Albo inny szalony pomysł - może by tak wziąć relaksującą kąpiel jak dziecko śpi?!
  • Nie zanurzycie się w ciszy - zapomniałam, że dziecko to robot i wydaje dźwięki przez 24h. W końcu jak śpi to ciszy nie uświadczysz nie? 
  • Autostopem przez Europę? Nie ma mowy! - czyli ludzie prowadzący te strony piszą o niemożliwym albo kłamią: Podróże z maluchami, Osiem stóp, Rodzina bez granic, From Warsaw to. I wierzcie mi jest to tylko kilka pierwszych linków, które wyrzuca wujek google w odpowiedzi na zapytanie: "podróżowanie z dzieckiem blog"
  • Nie pomyślicie źle o rodzicach histeryzującego dziecka - Nie bardzo rozumiem. Jak nie miałam dziecka i niemowlak darł się w autobusie, którym dajmy na to wracałam z pracy, to nie myślałam źle o rodzicach krzyczącego dziecięcia, tylko w duchu wściekałam się na siebie, że wsiadłam do busu z uciążliwym pasażerem i błagałam siłę wyższą o dodanie mi cierpliwości lub zesłanie na mnie czasowej głuchoty. Ani słowa o rodzicach.
    Za to myślałam i myślę źle o rodzicach, którzy dla odmiany nie myślą. Niezależnie od tego czy ich dziecko histeryzuje czy nie.
Tyle mojej polemiki. Od razu jakoś się mi lżej na wątrobie zrobiło.
A Wy? Co o tym myślicie?:)

Udostępnij ten post

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka