Jak zapewne zauważyliście po ilościach recenzji na moim
blogu jestem fanką kina. Najróżniejszego. Staram się nie ograniczać do
gatunków, bo nigdy nie wiadomo czy w ten sposób nie przepadnie nam jakaś
perełka. Ostatnio zauważyłam jednak, jak bardzo zmieniło się moje postrzeganie
niektórych wątków czy scen. Zwłaszcza tych w których występują dzieci. Nie wiem
czy to jakieś pozostałości ciążowego „muzgu” czy hormony matczyne, ale fakt
jest taki, że to co kiedyś mnie nawet specjalnie nie rozczulało teraz wywołuje
we mnie skrajnie inne odczucia. Oto kilka subiektywnych porównań tego co sobie
myślałam przed i po pojawieniu się Zo…
"Potwory i Spółka" [Monsters, Inc.]
![]() |
Źródło |
W EPZ (Erze Przed Zosiowej) dziewczynka, która trafiła przypadkiem do świata potworów owszem wywoływała we mnie
sympatię. Teraz natomiast poza sympatią rozczulam się nad Boo jak jakaś trzpiotka: „Ooo
zobacz ona gada jak Zo” i inne takie...
Najbardziej jednak zmieniło się moje podejście do
sceny, w której Boo obserwuje Mika w akcji. Widzi jak z (w jej mniemaniu kotka) zamienia się w potwora, który straszy dziecko rycząc i robiąc przerażające miny. Po tym zdarzeniu dziewczynka nie chce nawet podejść do Mika chociaż wcześniej go
uwielbiała. Na każdą próbę zbliżenia się do niej ucieka ze szlochem w najdalszy kąt pokoju...
Ostatnio doszłam do wniosku, że w ten sposób dzieci widzą swoich
rodziców, których czasem ponoszą nerwy. Rodzice z ich ostoi, z ich ukochanych mam i tatusiów zamieniają się we wrzeszczące stwory, a ich dzieci w tym samym momencie tracą grunt pod nogami, boją się tego co widzą, bo
osoba którą kochają najmocniej na świecie pokazuje swoje przerażające oblicze, z którym dziecko nie umie
sobie poradzić. Dopadło mnie to przemyślenie tym bardziej, że sama nie raz
potrafię się wydrzeć, a potem mieć z tego powodu moralniaka...
"W głowie się nie mieści" [Inside Out]
![]() |
Źródło |
Tak, tak, wiem, pisałam o tym filmie niedawno, ale cóż poradzę, że idealnie pasuje do tego zestawienia...
W EPZ zapewne byłabym zachwycona grafiką, historią itp. ale
nie szalałabym tak bardzo za tym filmem – ot animacja jakich wiele.
Teraz jednak, nie dość, że rozczulają mnie sceny z małą Rily, to dodatkowo patrząc na jej starsze wcielenie widzę Zosię z przyszłości i obserwuję ją w kontekście siebie z
tego samego okresu (skomplikowane, nie?). Ile rzeczy mi umknęło? Ile rzeczy umknęło moim rodzicom?
Jakie mam dobre wspomnienia? Co mogę zrobić żeby Zo miała jak najwięcej dobrych
fundamentów? Warto czasem się nad tym zastanowić, nawet jeśli bodźcem do przemyśleń jest film animowany.
Żeby nie było, że oglądam tylko kreskówki...
"Żywe trupy" [The Walking Dead]
![]() |
Źródło |
Ogólnie rzecz biorąc w EPZ zastanawiałam się tylko nad tym co bym zrobiła gdyby nasz świat dopadła podobna zaraza jak ta z serialu. Myślałam o tym gdzie bym pojechała, jak po drodze zdobywałabym zasoby potrzebne do życia, broń itp. Zupełnie umykał mi aspekt życia w tym świecie w sytuacji gdybym musiała być odpowiedzialna za zupełnie bezbronną istotę. Idąc o krok dalej nie myślałam również o tym, jak dorastające dziecko wychować w tak brutalnej rzeczywistości, w której panuje prawo dżungli.
Teraz czas na szczegóły...
Judith córka Ricka i Lori w The Walking Dead urodziła się na długo przed Zo. Śmiem twierdzić, że Zo nie było nawet w planach
wtedy. Moje podejście do noworodka w świecie apokalipsy zombie było dość
brutalne – że to bez sensu, że jak oni sobie poradzą z drącym się niemowlakiem
pod pachą. Teraz patrzę na to od strony – jak Ona, JUDITH, poradzi sobie w takim
okropnym i brutalnym świecie. Łapię się na tym, że trochę ją porównuję do Zo,
aczkolwiek z Zo w analogicznym świecie nie mielibyśmy szans przy obecnym buncie
dwulatka, a także na drugim biegunie jej osobowości objawiającym się radosnym wrzaskiem, który słyszy całe osiedle. Abstrahując od tych drobnych niedogodności kibicuję małej Judith, rozczulam się kiedy w produkcji trafiają się jakieś ciepłe
momenty, a w sytuacjach kryzysowych, których jest zdecydowanie więcej,
pomijając krzyki „Rick uciekaj!” „Nie idź tam” albo „No te flaki to udało im
się zrobić cudownie” z tyłu głowy kołacze się pytanie „A kto zajmuje się Judith?”
prawie jak „Gdzie byli rodzice?”
Friends
![]() |
Źródło |
Uwielbiam ten serial, mogę oglądać go 100 i więcej razy, i
zawsze, ale to zawsze rechoczę jak głupia, jednakże dopiero teraz przy okazji 8/9/10 sezonu
zwracam uwagę na to, że Rachel bardzo sporadycznie występuje z małą Emmą. Robi
karierę, siedzi w kawiarni albo u Moniki, a Emma gdzieś tam jest, najczęściej w dialogach.
Wiem, że nie ma co się doszukiwać realizmu w tego typu produkcjach, ale pytanie
„a gdzie Emma?” pojawia się mojej głowie dosyć często. W sumie to może przemawia przeze mnie zazdrość, że dziadkowie Zo nie są na tyle dyspozycyjni, żebyśmy mogli bujać się z M. po warszawskich kawiarniach;)
W kolejnym odcinku: m.in. "Ratując Pana Banksa" i "Gra o Tron" - zapraszam już teraz:)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz