Ja co prawda nigdzie się nie wybieram, bo w sumie niedawno wróciłam z niedoczasu, jednakże muszę przyznać, że też mam problem. Z blogowaniem w ogóle. Lubię pisać i robię to odkąd pamiętam. Nie chodzi mi również o brak weny, bo ona jak mawiał klasyk jest złośliwa i raz jest, raz jej nie ma.
Mam problem z tym, że odczuwam jakiś wewnętrzny opór przed pisaniem tekstów poradnikowych, w których opisuję np. co zrobić, żeby zabawić roczniaka. Mam tak, ponieważ targa mną nieodparte wrażenie, że cóż ja w ogóle wiem do cholery? Mam jedno dziecko, nie piątkę, a na karku 30 wiosen nie 100 - zatem kim ja, maluczka, jestem żeby się mądrzyć?
Doznałam jednak olśnienia. Może powrócił też kop energetyczny z początku roku. Albo nastąpił spektakularny wybuch na słońcu. W sumie to nie istotne.
Ważne jest natomiast to, że dzieć mi się trafił dosyć trudny i wymagający. Moje życie zawodowe pędzi jak szalone (od 15.02 zaczynam nową pracę). Rodzinę mam ciut zwariowaną, zdecydowanie odbiegającą od pastelowych ideałów z internetów. Bezpośrednio z tego wynika cała masa tematów o których chciałabym pisać –trochę ku pokrzepieniu serc, że da się (czasem inaczej niż ustawa przewiduje), trochę po to żeby spuścić z tonu, upuścić trochę pary, która w codziennym życiu często buzuje jak szalona, jak to u choleryka.
Mam nadzieję, że kolejne teksty przypadną Wam do gustu. Mam też nadzieję, że olśnienie mnie nie opuści i koncepcja tego co chcę tworzyć nie umknie mi w codziennym pędzie.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz