Co robimy w ukryciu [What We Do in the Shadows]

Kto jeszcze się nie zorientował - mamy piątek:) A jak piątek, to weekend, a jak weekend to czas na kino. Dzisiaj chciałabym Wam polecić produkcję nieco inną niż te, o których czytaliście u mnie do tej pory.

Po pierwsze jest to produkcja nowozelandzka.
Po drugie jest to film dokumentalizowany.
Po trzecie traktuje o wampirach.

Mowa o "Co robimy w ukryciu" w reżyserii Jemaine Clement oraz Taika Waititi, prezentowanym między innymi na Warszawskim Międzynarodowym Festiwalu Filmowym, na którym zresztą zdobył nagrodę publiczności. Moim zdaniem zdobył ją nie bez kozery albowiem jest to produkcja moim zdaniem przegenialna.

Dokument zrywa z wizerunkiem wampirów jaki został wykreowany przez filmy takie jak "Zmierzch". Nie znajdziecie tutaj pięknych ludzi, ani tym bardziej, wampirów z dylematami moralnymi, od których bije blask i aura tajemniczości... Nic z tych rzeczy.
"Co robimy w ukryciu" to reportaż o życiu czterech wampirów: Vladislava (lat 862), Viago (lat 379), Deacona (lat 183) oraz Petyra (lat 8000), którzy znają się od setek lat, a w chwili kręcenia filmu prowadzą spokojne i ułożone życie na przedmieściach Wellington w Nowej Zelandii. Poza odwiecznym problemem jakim jest zaspokojenie pragnienia krwi zmagają się również z innymi problemami dnia, a raczej, nocy codziennej.
Kto pozmywa zakrwawione naczynia?
Kto odkurzy przedpokój?
W co się ubrać na clubbing (zwłaszcza, że nie można się obejrzeć w lustrze)?

I jak na niego się dostać, skoro bramkarz nie chce zaprosić gości do środka?
To tylko niektóre ze współczesnych problemów z jakimi boryka się nasza wampirza kompania. Poza tym, jak na film o wampirach przystało, pojawiają się również wątki mniej przyziemne takie jak tragiczna i niespełniona miłość, dylematy ludzkich służących, odwieczny spór z wilkołakami oraz szaleństwa wampirzych dzieci, upojonych swoimi nowymi umiejętnościami...


Ze względu na niski budżet film jest dosyć ascetyczny, ale znakomicie wpisuje się to w konwencję dokumentu, którego forma również staje się obiektem drwin. Całości dopełniają groteskowe efekty specjalne zawierające odrobinę masakry i nieco więcej tryskającej z różnych miejsc krwi. Wszystko to łączy się w ogromną porcję czarnego humoru i absurdu, ale na zdecydowanie wyższym poziomie niż głupkowate wyśmiewacze.

Podsumowując. Szczerze, całym swoim jestestwem, zachęcam Was do obejrzenia "Co robimy w ukryciu", zwłaszcza w ramach walki z leniem czy też przesileniową depresją. Po seansie wychodziłam z kina z zakwasem w paszczy, w sumie nic dziwnego po ponad godzinnym rechocie i ciągłym cieszeniu pyska do kinowego ekranu.
Film raczej nie należy do zbyt popularnych, do tego premiera odbyła się dosyć dawno temu, więc jeśli chcecie go obejrzeć na srebrnym ekranie szukajcie go raczej w repertuarach kin studyjnych. 
Jeśli to się Wam nie uda spróbujcie poszukać go na portalach filmowych, naprawdę warto, w końcu śmiech to zdrowie:)
http://www.filmweb.pl/

Udostępnij ten post

5 komentarzy :

  1. Chętnie oglądnę ;) Potrzebuje od zaraz antydepresanta!

    OdpowiedzUsuń
  2. o! To będzie film do obczajenia jutro/pojutrze :D Lubię wampiry i lubię się rechotać. Wszystko co jest do pośmiania i nie jest amerykańskie/polskie jest w moim repertuarze. Najbardziej ze Starym chwalimy sobie europejskie komedie, które pochłaniamy ostatnio masowo i zawsze jest dobra polewka- polecamy! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kino europejskie jest super i myślę, że ten film tym bardziej Wam się spodoba:)

      Usuń
    2. Ile czasu minęło od tego posta? Właśnie skończyłam oglądać ten film! Dobre jajca, mój klimat w 100%. dzięki za polecenie ;)

      Usuń
    3. Polecam się na przyszłość :)

      Usuń

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka