Niepamięć [Oblivion]

Jak już nie raz pisałam dobre science-fiction nie jest złe. Ba, jest całkiem dobre, a czasem bywa wręcz rewelacyjne. Niestety ze względu na moją chorobliwą niechęć do pana Cruisa większość filmów z jego udziałem nie trafia do żadnej z tych kategorii. Ale nie "Niepamięć".

Początkowo podchodziłam do niej bardzo ostrożnie. Wielokrotnie widziałam zwiastuny, ale twarz Toma skutecznie odstraszała mnie od zapoznania się z tą produkcją. Pewnego dnia trafiłam przypadkiem na program w stylu "making of  Oblivion" i od tego się zaczęło. Zachęcona opisami bardzo minimalistycznego i intymnego planu oraz informacją o tym, że pojazd którym przemieszczał się główny bohater został stworzony naprawdę (oczywiście jako makieta, pełnowymiarowa, ale jednak) postanowiłam dać filmowi szansę. I nie żałuję.


Nie będę opisywać fabuły, ponieważ można o niej przeczytać w wielu serwisach filmowych napiszę natomiast o tym, co mnie w tym filmie urzekło, a mianowicie o stronie wizualnej tej produkcji.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to przepiękne zdjęcia wschodów i zachodów słońca, które (jak się potem okazało) nie były robotą sztabu grafików komputerowych, ale prawdziwymi nagraniami, które zebrano wcześniej, aby móc je wykorzystać na ekranach otaczających plan zdjęciowy. 
Do tego idealnie wkomponowana w powyższe eksplozja księżyca.
Duże wrażenie zrobiły na mnie również zdjęcia zniszczonej błękitnej planety, której z błękitu zostało tylko niebo rozciągające się nad szarą, zniszczoną skorupą, z której tu i ówdzie na światło dzienne wyglądały relikty przeszłości. 
Oczywiście nie samymi krajobrazami człowiek żyje. Poza nimi bardzo podobały mi się drony. Aczkolwiek "podobały się" to złe określenie, ponieważ samą swoją obecnością wywoływały we mnie  niepokój, chociaż teoretycznie były one pomagierami głównych bohaterów oraz miały ich chronić w sytuacji zagrożenia życia. Skojarzenie z HALem 9000 z "Odysei Kosmicznej" jest jak najbardziej na miejscu;)
Wisienką na torcie, dopełnieniem mojego wizualnego szczęścia, był wspominany już przeze mnie pojazd głównego bohatera. Tak jak pisałam we wstępie nie był to tylko "efekt specjalny", ale makieta rzeczywistych rozmiarów. Jedyne czego jej brakowało to odrzutowego napędu:)
"Niepamięć" to zdecydowanie produkcja mega hollywoodzka. Wizualnie genialna, fabularnie poprawna. Efekty specjalne powalają rozmachem, a przy tym dobrym smakiem i dopasowaniem do kontekstu. Całości dopełnia znakomicie dobrana ścieżka dźwiękowa, która dopełnia uczty dla zmysłów. Niestety ostatnie 5 minut filmu psuje dobre wrażenie. Gdyby nie zepsute zakończenie to strona fabularna podobałaby mi się dużo bardziej. Aktorzy dali radę, nawet nieszczęsny Tom Cruise okazał się być do przełknięcia. Czytając recenzje spodziewałam się czegoś na o wiele niższym poziomie, ale w sumie dzięki temu zaliczyłam przyjemne rozczarowanie.

Podsumowując - jest to kawał dobrej roboty SF, zwłaszcza na tle ostatnich totalnych niewypałów takich jak np. "Elizjum". Jeśli ktoś nie jest fanem gatunku to myślę, że i tak warto dać "Niepamięci" szansę chociażby ze względu na jej stronę wizualną.

Źródła zdjęć: 1, 2, 3, ,4, 5,

Udostępnij ten post

2 komentarze :

  1. To prawda, fabuła jest poprawna. Całość ratuje Cruise i budżet. Skojarzenia z HALEM od razu się narzucają. Film oglądało się naprawdę dobrze, choć zdecydowanie lepiej wypada "Edge of Tommorow", też zresztą z Cruisem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tom jest jak wino.... A film w istocie good!
    Jeszcze obejrzyj sobie ten "Na skraju jutra". Koniecznie.

    OdpowiedzUsuń

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka