Przychodzi baba do lekarza

Przychodzi Baba do Lekarza czyli 
Logika Ginekologiczna
tragikomedia w II aktach prozą

Akt I
Scena przedstawia gabinet ginekologiczny w dużej, prywatnej sieci przychodni z zielonym logo.

Scena I
Osoby: Baba - Pani Fanaberia (PF), Lekarz - Ginekolog-Położnik (G)
Drzwi do gabinetu uchylone, lekarz siedzi przy biurku. Po chwili do gabinetu wchodzi Baba.
Baba trochę roztrzepana, z pokaźnym brzuchem. Zmęczona, za to przepełniona nadzieją, na empatyczne podejście. Lekarz w białym fartuchu, na potrzeby komedii z równie pokaźnym brzuchem. Wg internetów super specjalista.

G (Ginekolog): Co Panią do mnie sprowadza? Dopiero co była Pani na kontroli?
PF (Pani Fanaberia): Na kontroli było wszystko w porządku, niestety od 3 dni twardnieje mi brzuch. Czuję ruchy, ale boli mnie na tyle, że mam problemy z poruszaniem się, podnoszeniem się, zmienianiem pozycji itp. Wcześniej czegoś takiego nie miałam, wystraszyłam się i chciałabym sprawdzić czy nic się złego nie dzieje.
G: Kiedy coś takiego następuje?
PF: Ból i twardnienie brzucha nasila się po wysiłku, np po wchodzeniu po schodach...
G: To po co Pani chodzi po schodach?
PF: Bo nie wszystkie stacje metra mają windy.
G: To po co Pani metrem jeździ?
PF: Do pracy?!
G: Wzdycha głośno i zaczyna coś notować. Proszę przygotować się do badania.
PF wychodzi do przebieralni.
Akt II 
Ten sam gabinet. Badanie zakończone. Baba siedzi po drugiej stronie biurka, lekarz wypisuje recepty i skierowania.
Scena I:
Osoby: Ciż sami
G: Brzuch faktycznie twardawy. Musi pani pobrać nospę i czopki. Proszę się nie przejmować, że na ulotce napisane żeby nie brać w ciąży. Do tego musi pani się oszczędzać i nie siedzieć długo w jednej pozycji, najlepiej przy twardnieniu położyć się.
PF: To będzie ciężkie, bo mam siedzącą pracę i nie mam jak się położyć/zmienić pozycji.
G: No nie no, w pracy to niech pani siedzi, a po pracy leży.
PF: No tak bo przecież 8h siedzenia plus 3h w komunikacji z 2 przesiadkami to pikuś, wszystko przez te 2h siedzenia w domu. Czy mogę prosić o zwolnienie na te dwa dni? Przynajmniej zrobię te badania, które pan doktor mi wypisał tryb: cito, skierowanie ważne tylko 24h.
G: Ja już znam takie pacjentki, co biorą zwolnienie, a potem latają po zakupy i do koleżanek. Mówią, że leżą a biegają po mieście. Nie ze mną te numery.
PF: Jak biorę zwolnienie to się stosuję do zaleceń, do tej pory normalnie pracowałam, wiec raczej nie kwalifikuję się do tej grupy pacjentek.
G: mamrocze Ja już swoje wiem.
Wypisuje zwolnienie na czwartek i piątek.Kurtyna.
---KONIEC---

Jaki z tego morał? Ano taki, że niezależnie od tego czy jest się kobietą w ciąży pracującą, czy kobietą w ciąży naprawdę zagrożonej, czy kobietą w ciąży, która pracować nie może ze względu na niebezpieczne warunki, zawsze można zostać zaliczoną do ciężarnych, które wyłudzają L4 i zostają w domu jak tylko zobaczą 2 kreski na teście. Zakładam, że blog nie jest czytany przez przedstawicielki "pacjentek", o których mówił pan doktor, ale może dotrze do nich moje nieserdecznie podziękowanie za wyrabianie opinii kobietom, bo przecież wszystkie ciężarne na pewno kłamią i wyłudzają zwolnienia lekarskie.

Finał historii jest taki, że mimo wszystko dołączam do grona osób oszczędzających się. Po wyżej opisanych przejściach trafiłam do lekarza z bólem biodra. Tak dla odmiany. Okazało się, że poza regularnym twardnieniem brzucha i zaawansowaną anemią dopadł mnie mikro uraz biodra, zapewne spowodowany zmianą środka ciężkości i dosyć ciężkimi dojazdami do pracy. Na razie w domu mam być do końca stycznia. Także przede mną kolejne wyzwanie, ale raczej takie przyjemne - zorganizować sobie czas:)

Udostępnij ten post

17 komentarzy :

  1. Do końca stycznia?! Pff, co za wyłudzająca pacjentka! ;)

    Pacjentki pacjentkami, ale niektórzy lekarze też by się ogarnęli i zdecydowali: leżeć czy siedzieć.
    Ja osobiście nie zaliczam się do żadnych grup, bo pracuję w domu i mogę się położyć w każdej chwili. Ale znowu jak przesadzę, to potem przychodzi moment, że trzeba całą noc posiedzieć, żeby się wyrobić (np. dzisiejszą taką miałam).

    Pozdrawiam, leż i się organizuj. Albo trochę leniuchuj, nie powiemy panu doktorowi. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kajam się;D
      Dzięki, w każdym razie taki mam niecny plan właśnie:)

      Usuń
  2. Temat rzeka, ale dziwi mnie podejście lekarza - chyba lepiej dać L4 wyłudzającej niż przegapić tę ciężarną, której faktycznie coś dolega i tylko jej tą odmową zaszkodzić. No nic. Nie przejmuje się, dupka na kanapę, nogi wyciągnij, książka lub pad w dłoń i do gry! :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Też tak zawsze myślałam, ale najwyraźniej pomyliłyśmy się.
      No ale nic to, na ten czas tak jak piszesz - pobyczę się trochę, a co potem się zobaczy;)

      Usuń
    2. Mamoholiczka - zgadzam się z Tobą absolutnie. Nie ma szczelnych systemów, ale lepiej dać 10 razy za dużo niż raz za mało.

      Usuń
  3. Trafna puenta. Najlepiej wszystkich do jednego wora :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz co... ja chadzam do tej samej sieci "lecznic" i mój to mi na chama wypisywał zwolnienie leżące choć nie było potrzeby, ale co tam... ZUS mnie najeżdżał na chatę, nie mogłam ćwiczyć w szkole rodzenia.. zmieniłam lekarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój lekarz to odwrotnie właśnie - za nic L4 nie wystawi dopóki chyba dziecko nie będzie mi dyndać między nogami;) W sumie spoko, o ile na prawdę człowiek się dobrze czuje, potem zaczynają się takie właśnie schody.

      Usuń
  5. ee, jak tylko do końca stycznia, to kiepsko się postarałaś z wyłudzaniem :P

    ale fakt, wystarczy kilka jednostek, żeby pojawił się stereotyp, czy to tyczy się blondynek, Polaków, czy ciężarnych...

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiepską gadanę miałaś, że takie krótkie to L4 ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba faktycznie:) Ja naiwna wierzyłam, że jak mi coś będzie to zwolnienie po prostu dostanę - nie przewidziałam że muszę mieć do tego gadane;)

    OdpowiedzUsuń
  8. A moze ten pan wymagał dodatkowej gratyfikacji oferowanej w kopercie? cholera wie, czy takie praktyki się jeszcze stosuje..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może... cholera go wie, dziwi mnie tylko że ten sam lekarz ma tak świetne opinie w necie:|

      Usuń
  9. To się porobiło!
    Skoro masz to zwolnienie tylko do końca stycznia, to na wszelki wypadek spróbuj odpocząć na zapas, żebyś się później nie musiała jeszcze raz prosić.
    A swoją drogą tyle czasu w komunikacji miejskiej spędzając, to ja już bym pewnie dziecko urodziło.
    Btw, przed porodem chyba Ci się jakiś macierzyński należy nie? Od którego tygodnia można go w PL wziąć?

    OdpowiedzUsuń
  10. No widzisz... To już tak jest, że jedni stereotypy budują a inni muszą je łamać... życzę zdrówka :)

    OdpowiedzUsuń
  11. masz rację - rzesze ciężarnych bez potrzeby przebywających na L4 robią taki nieprzychylny klimat

    OdpowiedzUsuń

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka