Są takie dni kiedy trudno cieszyć się życiem. Dla niektórych ludzi takie dni to codzienność. Na pierwszy rzut oka wszystko jest całkiem nieźle poukładane. Rodzina, zdrowie, mieszkanie, praca. Każdy element pozornie na swoim miejscu. Jednakże w sferze niewidocznej dla zewnętrznego obserwatora kryją się one… zmartwienia.
Większość z nas martwi się o wszystko. Nie tylko o rzeczy autentycznie nam zagrażające, bo tych jest w naszym życiu zdecydowana mniejszość. Jesteśmy bombardowani różnymi przekazami medialnymi (w większości negatywnymi), na które nie mamy absolutnie żadnego wpływu, a jednak pozwalamy myślom dryfować w stronę „o jeżu wszyscy zginiemy”.
Martwimy się o zdrowie swoje i bliskich, o swoją pracę i status materialny, o przyszłość swoich dzieci. Martwimy się o to czy sobie poradzimy np. z jutrzejszym dniem, bo w końcu jest tyle rzeczy, które mogą pójść nie tak.
Ja w bonusie martwię się też wtedy kiedy wszystko idzie zgodnie z planem, bo skoro dłużej jest dobrze, to zapewne tylko patrzeć aż coś się spektakularnie spartoli - im dłużej jest spokojnie, tym bardziej spektakularne spartaczenie.
Jakby tego było mało wyznaczamy sobie cele, po których spełnieniu powinniśmy być szczęśliwi. Ergo – miejsce w którym jesteśmy TU i TERAZ tą szczęśliwością nas nie napawa.
Przyznajcie się szczerze ile razy zdarzało się Wam myśleć: zacznę chodzić na siłownię, zrzucę X kilogramów, zacznę się zdrowo odżywiać i jak dobiję do wagi Y w końcu będę mogła powiedzieć, że jestem szczęśliwy/a. Albo pracę mam niezłą, ale to jeszcze nie to, jeszcze czegoś brakuje - muszę dobić do pułapu XYZ wtedy będzie super, wtedy będę szczęśliwy/a.
Jakby tego było mało wyznaczamy sobie cele, po których spełnieniu powinniśmy być szczęśliwi. Ergo – miejsce w którym jesteśmy TU i TERAZ tą szczęśliwością nas nie napawa.
Przyznajcie się szczerze ile razy zdarzało się Wam myśleć: zacznę chodzić na siłownię, zrzucę X kilogramów, zacznę się zdrowo odżywiać i jak dobiję do wagi Y w końcu będę mogła powiedzieć, że jestem szczęśliwy/a. Albo pracę mam niezłą, ale to jeszcze nie to, jeszcze czegoś brakuje - muszę dobić do pułapu XYZ wtedy będzie super, wtedy będę szczęśliwy/a.
Swoje poczucie bezpieczeństwa i szczęścia, swój spokój ducha, bardzo wielu z nas uzależnia od tego co uda nam się osiągnąć. Staramy się planować z wyprzedzeniem, a kiedy już coś zaplanujemy zamartwiamy się czy to co zaplanowałyśmy się powiedzie.
Z drugiej strony zdarza się, że rozpatrujemy podjęte już decyzje, w kategoriach tego jak wpłynęły na nasze życie. Może podejmując inną decyzję byłybyśmy teraz w innym miejscu, a co za tym idzie miałybyśmy inne opcje wyboru dotyczące naszej przyszłości?
Z drugiej strony zdarza się, że rozpatrujemy podjęte już decyzje, w kategoriach tego jak wpłynęły na nasze życie. Może podejmując inną decyzję byłybyśmy teraz w innym miejscu, a co za tym idzie miałybyśmy inne opcje wyboru dotyczące naszej przyszłości?
O ciągłym planowaniu i jednoczesnym rozpamiętywaniu przeszłości pisałam z resztą dwa lata temu, zupełnie intuicyjnie, nie zdając sobie sprawy z wielu rzeczy.
Wisienką na torcie jest wiara w to, że inni ludzie czytają w naszych myślach i w końcu dostrzegą to że trzeba nam pomóc, albo że jakieś zachowanie nam nie pasuje.
Po weekendowych warsztatach pt.: "Jak przestać się zamartwiać?" mam dla Ciebie dwie wiadomości – dobrą i złą.
Dobra jest taka, że te zmartwienia to TYLKO Ty i Twoja głowa, a co za tym idzie to tylko Twoja sprawa jak sobie z nimi radzisz.
Zła jest taka, że to AŻ Ty i Twoja głowa, a co za tym idzie to tylko Twoja sprawa jak sobie z nimi radzisz.
Budujące prawda?:)
Budujące prawda?:)
Jeśli jednak na chwilę zatrzymasz się i popatrzysz na swoje życie z dystansu, to być może zgodzisz się z tym co ja (niejako na nowo) odkryłam właśnie dzięki weekendowym warsztatom:
1. Dlaczego miał/abyś sobie z czymś nie poradzić? Dlaczego powtarzasz sobie, że nie dasz rady? Skoro masz tych XY lat, jesteś względnie zdrowy/a i do tej pory ogarniałeś/łaś wszystko całkiem nieźle to dlaczego myślisz, że nie poradzisz sobie z tym zadaniem?
Większość dni, o które się zamartwiamy, okazuje się być zupełnie dobra. Większość zmartwień (statystycznie rzecz biorąc) nie materializuje się, więc dlaczego zakładasz, że jutro/za miesiąc ma być inaczej?
1. Dlaczego miał/abyś sobie z czymś nie poradzić? Dlaczego powtarzasz sobie, że nie dasz rady? Skoro masz tych XY lat, jesteś względnie zdrowy/a i do tej pory ogarniałeś/łaś wszystko całkiem nieźle to dlaczego myślisz, że nie poradzisz sobie z tym zadaniem?
Większość dni, o które się zamartwiamy, okazuje się być zupełnie dobra. Większość zmartwień (statystycznie rzecz biorąc) nie materializuje się, więc dlaczego zakładasz, że jutro/za miesiąc ma być inaczej?
2. Czy powiedziałabyś bliskiej osobie (w odpowiedzi na jej zamartwianie) „Stary/Stara nie ma szans, nie dasz rady”?
Nie sądzę. Niestety sami dla siebie jesteśmy najbardziej brutalni i bezlitośni, sami siebie blokujemy. A może by tak zmienić retorykę i spróbować odnosić się do siebie z sympatią i szacunkiem?
3. Jeśli wydarzyło się coś negatywnego, spójrz na to z dystansu. Podobno do zastąpienia jednego negatywnego wspomnienia/wydarzenia potrzebne są 4 pozytywne. Niestety nasz kochany mózg ma tendencje do zapamiętywania i wzmacniania niepowodzeń/sytuacji zagrożenia. Tym czasem jak spojrzysz z perspektywy na porażkę, którą rozpamiętujesz, jest bardzo duża szansa, że jest ona wyjątkiem nie regułą. Oblałeś/aś egzamin - pomyśl ile egzaminów zdałeś/aś bez problemu, zawaliłeś/aś termin w pracy - pomyśl ilu z nich dotrzymujesz na co dzień. Najbliższy mi przykład ostatnio: rozbiłam samochód, myślę ile lat jeździłam bez stłuczki (myślę intensywnie, bo swojego nastawienia nie zmienię ot tak jednym stwierdzeniem faktu:)).
Porażki to wyjątki. Oczywiście trzeba wyciągać z nich wnioski, ale nie rozpamiętywać, a już na pewno nie należy pozwalać, aby determinowały nasze myślenie o przyszłości, aby były źródłem zamartwiania się.
Porażki to wyjątki. Oczywiście trzeba wyciągać z nich wnioski, ale nie rozpamiętywać, a już na pewno nie należy pozwalać, aby determinowały nasze myślenie o przyszłości, aby były źródłem zamartwiania się.
4. Przyjmij do wiadomości, że zamartwianie się o to co będzie „kiedyś tam” jest tak samo sensowne jak zamartwianie się o pogodę. Na lotnisku prognoza ustalana jest na najbliższą godzinę, więc dlaczego uważasz, że jest sens martwienia się o to co zrobisz w 2020 roku?
Brutalna prawda jest taka, że możemy planować oczywiście jakąś tam przyszłość, ale tak naprawdę jest w niej za dużo zmiennych i za mało danych, na których moglibyśmy oprzeć twierdzenie, że z całą pewnością coś będzie czy coś się uda lub nie.
Jedyne co jest pewne to TU i TERAZ.
5. Zrób przegląd swoich scenariuszy. W wieku 20 lat myślałeś/aś, że w wieku 30 lat będziesz dobrze zarabiającym dyrektorem, do tego podróżnikiem, z żoną/mężem, gromadką dzieci i domem na przedmieściach?
Jedyne co jest pewne to TU i TERAZ.
5. Zrób przegląd swoich scenariuszy. W wieku 20 lat myślałeś/aś, że w wieku 30 lat będziesz dobrze zarabiającym dyrektorem, do tego podróżnikiem, z żoną/mężem, gromadką dzieci i domem na przedmieściach?
Tymczasem masz lat 30, męża/żony nie masz i nie chcesz mieć, za dziećmi nie przepadasz, wolisz mieszkać w mieszkaniu, a do stanowiska dyrektorskiego jeszcze trochę ci brakuje?
Świadomie możesz się od tych planów odżegnywać, jednak podświadomie, mózg może do nich wracać porównując stan faktyczny z tym zaplanowanym, czasem wręcz zakodowanym, za młodu. Jest duża szansa, że wcale nie chcesz tych wszystkich rzeczy o których myślałeś/aś mając 20 kilka lat.
Dlatego też, od czasu do czasu, np. przy okazji jakiś istotnych dla nas dat, dobrze jest robić sobie cykliczny przegląd życiowych scenariuszy i wykreślać w miarę na bieżąco te już nieaktualne.
Dla wzmocnienia przekazu punkty nieaktualne można zapisać na kartce i po prostu wyrzucić. Jeśli czujesz, że to co chcesz wyrzucić wywołuje Twoja frustrację, dla jeszcze większego wzmocnienia, możesz tę kartkę pognieść, podrzeć, albo i podpalić, jak szaleć to szaleć.
Dla wzmocnienia przekazu punkty nieaktualne można zapisać na kartce i po prostu wyrzucić. Jeśli czujesz, że to co chcesz wyrzucić wywołuje Twoja frustrację, dla jeszcze większego wzmocnienia, możesz tę kartkę pognieść, podrzeć, albo i podpalić, jak szaleć to szaleć.
6. Stawiaj sobie cele, ale oddziel je od poczucia szczęścia. Chcesz schudnąć? Schudnij. Chcesz zmienić pracę? Zmień.
Uzależniając swoje szczęście od osiągnięcia celów sprawiamy, że to szczęście zawsze będzie się od nas oddalać, ponieważ po dobiciu do oczekiwanego punku dodamy sobie kolejny schodek, z myślą "no jak już to osiągnę to będę szczęśliwy/a na pewno" i tak do usranej...
Zrób sobie plan, jak w projekcie, czego do danej zmiany potrzebujesz, ustal termin, harmonogram i działaj. Ale pamiętaj, że osiągnięcie planowanego na przyszłość celu nie powinno determinować tego czy czujesz się szczęśliwy TU i TERAZ.
7. Jeśli frustruje Cie to, że ktoś Ci nie pomaga/nie robi czegoś chociaż Ty tak intensywnie o tym myślisz przestań tylko myśleć, zacznij mówić na głos. Jeśli Cię to krępuje nie musisz prosić wprost, możesz zamiast tego zasygnalizować np. chęć współpracy kiedy potrzebujesz pomocy. Warunek jest jeden. Musisz to zrobić na głos.
8. Zatrzymaj się. Weź kilka głębokich oddechów. Popatrz na to co masz w tym osławionym TU i TERAZ. Jest to jedyna pewna i bezpieczna strefa jaką masz. Nie wiesz co wydarzy się jutro/za miesiąc/rok. Dlatego doceń chwilę, jaka by ona nie była i nie martw się, poradzisz sobie, przecież radziłeś/aś sobie do tej pory:)
PS. Dziękuję Białołęka Jest Kobietą za możliwość uczestniczenia w zajęciach. Jak zwykle nie zawodzicie:)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz