Bunt dwulatka, który mam wrażenie u nas trwa już dobry rok, to wybitnie trudny okres zwłaszcza dla osób, którym trafiły się dzieci w wydaniu choleryczno-asertywnym. Na pomoc skonfundowanym rodzicom w tych trudnych chwilach przychodzą m.in. różnego rodzaju poradniki opisujące różne style wychowania. W jaki styl człowiek by się nie zagłębił to zawsze okazuje się, że generalnie gówno wie i wszystko robi źle. Dlaczego? Bo większość naszych reakcji, zawsze jest niezgodna z którymś z duchów wychowawczych.
Dzieć nie chce iść tam gdzie ty? Idź za nim, w przeciwnym razie podcinasz mu skrzydła, ograniczasz. Chociaż nieeee, w końcu trzeba wyznaczać jakieś granice… Zatem tłumacz. W sklepie, autobusie, na środku ulicy. W ostateczności weź pod pachę i powiedz, że z terrorystami się nie negocjuje o ile oczywiście chcesz mieć na sumieniu kolejną traumę i łatkę despoty.
Histeria. Temat rzeka. Odwracanie uwagi nie zawsze działa, więc trzeba się zmierzyć z tym koszmarkiem. Jest kilka opcji. Przeczekujesz, nie reagujesz – wyrodna matka, pewnie zapewnisz dziecku kolejną traumę, bo będzie się czuło opuszczone. Reagujesz? Przytulasz albo jeszcze gorzej bierzesz dziecko na ręce przed/w trakcie/po histerii (niepotrzebne skreślić) – znowu trauma, bo ograniczasz mu swobodę ekspresji albo jeszcze gorzej – rozpieścisz gówniarza i będziesz go nosić na rękach do 18 urodzin.
Puszczają ci nerwy? Do lochu! Albo do jaskini! Albo do lochu w jaskini. Jak możesz w końcu jesteś matką, powinnaś na każdym etapie histerii wykazać się empatią, zrozumieniem i spokojem. Uciszasz dziecko? Prosisz żeby nie krzyczało – niedobra kobieto, możesz mieć pewność, że dzieć wyrośnie na małego psychopatę ukrywającego swoje złe emocje, bo za młodu zostało mu wpojone, że ten rodzaj emocji jest niepożądany i trzeba go stłumić w zarodku.
Dzieć rzuca jedzeniem. Pozwól mu rzucać. Zamień jedzenie na papierowe samolociki (w końcu zawsze masz je pod ręką). Prosisz o to żeby nie rzucał? To czego się złościsz, że rzuca, skoro prosisz to musisz mieć na względzie odpowiedź odmowną. Karny jeżyk? Co Ty? W tresera się bawisz
Dzieć kopie w fotel w autobusie. Nie reaguj, to tylko go sprowokuje. Potem kłóć się z panią w której fotel dzieć kopał. Albo wyprowadź z autobusu - dziecia oczywiście, nie panią którą skopał. Chociaż nieee, bo przecież skoro dzieć wysiąść nie chce to nie możesz mu swojego zdania narzucić.
Tak samo jest z większością problematycznych zachowań u dzieci. Zawsze masz kilka opcji każda wg pozostałych jest zła. Także generalnie drodzy rodzice z której strony się nie odwrócicie tam dupa. Albo jesteście miękkie buły albo tyrani. Albo rozpieszczacie albo olewacie. Tyle teorii.
Praktyka nauczyła mnie jednego. Jeśli nie macie idealnego dziecka to nie ma idealnego rozwiązania. Nie ma idealnej metody wychowawczej, która sprawdzi się w 100%. Osobiście jestem zwolenniczką tłumaczenia i otwierania się na to, że bywa tak, że do dziecia czasem trzeba się dostosować, bo nie ono jest dla nas tylko my dla niego. Jednakże czasem trzeba podnieść głos, a czasem, nawet kiedy nie trzeba nerwy puszczają. Zwłaszcza kiedy wszyscy jesteśmy zmęczeni.
Czasem trzeba głos ściszyć. Czasem trzeba „tupnąć nogą”, a innym razem pogłaskać po głowie. Bywają momenty, że trzeba histerię przeczekać ale także takie, że trzeba w jej trakcie interweniować.
Nie jestem zwolenniczką twierdzenia, że nasi rodzice nie znali tych wszystkich teorii i dali radę wychować „normalnych” ludzi. Część tych normalnych ludzi pewnie byłaby jeszcze lepsza, normalniejsza, pozbawiona pewnego bagażu gdyby nasi rodzice zaznajomili się z różnymi teoriami wychowawczymi.
Mimo wszystko nie dajmy się zwariować i pozwólmy zadziałać naszej intuicji. Bądźmy tolerancyjni zarówno dla siebie jak i dla naszych dzieciaków również jeśli chodzi o akceptowanie pewnych błędów, które zdarzają się wszystkim. I pamiętajmy - to my najlepiej znamy nasze dziecko i potrafimy najlepiej ocenić sytuację. Można szukać pomocy i informacji w różnych źródłach, ale na pierwszym miejscu źródłem naszej wiedzy powinno być nasze dziecko. Potem rozsądek, a dopiero potem poradniki.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz