"Mądrzy rodzice" Margot Sunderland [recenzja]

"Mądrych rodziców" przeczytałam kilka miesięcy temu. Jest polecana m.in. przez osoby, które jednocześnie odradzają "Język niemowląt" Tracy Hogg.

Pierwsze co rzuca się w oczy to ładne, bogato ilustrowane wydanie książki. Wszystko jest bardzo przyjemne dla oka, a duże zdjęcia urozmaicają, ale również dodatkowo wspierają przekazywane treści. Jeśli zaś o nie chodzi to poradnik ten prezentuje zupełnie inne podejście niż wspomniany wcześniej "Język niemowląt".
Autorka "Mądrych rodziców" zamiast kwalifikować dzieci do typów i dawać gotowy zestaw reguł analizuje przyczyny takiego, a nie innego zachowania dziecka. Zamiast twierdzenia "ten typ tak ma" dostajemy informacje o tym co w danym momencie dzieje się w mózgu naszego potomka, jakie procesy chemiczne w nim zachodzą, jakie uwalniają się hormony i co z tego wynika. Dopiero po przekazaniu tej wiedzy i wyjaśnieniu niektórych zachowań przychodzi czas na rady jak sobie radzić z różnego rodzaju histeriami, jak stymulować wydzielanie hormonów szczęścia, jak reagować na lęk separacyjny itd.
Zakres poruszonych problemów wybiega poza okres niemowlęcy, dlatego też książka ta może okazać się bardzo przydatna również dla rodziców starszych dzieci.

Jeśli wybieramy, poniekąd łatwiejszy do zastosowania, suchy zestaw reguł to zaczynamy powtarzać pewien schemat postępowania. Dziecko robi A, a ja wiem, że po nim następuje B. Dlaczego? Bo tak. A jak coś jest poza schematem? Wtedy czas na przysłowiowy płacz i zgrzytanie zębami. Totalna masakra następuje wtedy, kiedy okazuje się, że książka i reguły sobie, a dziecko sobie. Tymczasem rozumiejąc mechanizmy pewnych zachowań łatwiej jest na nie elastycznie reagować i minimalizować frustrację. U nas i naszego dziecka.

Mówiąc szczerze ten typ poradnictwa pasuje mi dużo bardziej niż Tracy Hogg.
Oczywiście książka ta i wiedza jaką daje nie rozwiązuje wszystkich problemów, ale dopiero poznając temat rozwoju mózgu dziecka oraz mechanizmów jakie w nim działają jestem w stanie lepiej zrozumieć moją córkę, która zdecydowanie nie jest książkowym dziecięciem. M.in. po tej lekturze spojrzałam na Zo z większą empatią, bez przypisywania jej złośliwości, chociaż wcześniej myślałam, że jestem od takiego przypisywania bardzo daleka...

Udostępnij ten post

9 komentarzy :

  1. Hej, czytałam ją też już jakiś czas temu i w sumie słabo zapadła mi w pamięć...chyba czytam za dużo) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się (i wyczytałam w Twoim poście to samo - prawda?), że rodzicowi jest łatwiej, gdy się okaże, że dziecko sygnalizuje potrzeby, a nie manipuluje otoczeniem (znowu: słowa, słowa, słowa). Fajnie, że nie zamknęłaś się na TH. Jest w sieci masa "wyznań" rodziców (głównie mam), którzy odkryli, że bez zaklinaczy dzieci jest spokojniej, pełniej, bliżej. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co poradnik to lepszy... a życie i dziecko i tak swoje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda:) Żaden poradnik nie jest w stanie nas przygotować w 100% na niektóre zachowania naszych dzieci.
      Nie mniej jednak dzięki np. tej książce jak Zo urządza mega jazdy i daje czadu to mimo tego, że jest mi źle i jestem zmęczona nie przypisuję jej złych intencji. Po prostu bardzo dobitnie pokazuje na co w danej chwili nie ma ochoty. A że czasem nie idzie to w parze z moim planem... cóż tak jak napisałaś - życie:D

      Usuń
  4. A mozesz napisac cos wiecej o tej ksiazce ? Np jakies przyklady zachowan i jak na nie reagowac.

    OdpowiedzUsuń
  5. TH i inne cuda zawsze traktowałam bardziej jako ciekawostkę aniżeli wyznacznik, bo jednak najbardziej ufam tu własnej intuicji. Chociaż teraz przymierzam się do poradnika, jak wychowywać rodzeństwo bez niezdrowej rywalizacji czy jakoś tak ;) zawsze to pokaże inny punkt widzenia, a przy okazji może wzbogacić mój.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czuję się zachęcona. Poszperam coś o tym.

    OdpowiedzUsuń

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka