Mój mini "bucket list" czyli 10 rzeczy, które należy zrobić przed trzydziestką

Stało się...
Hit "ja mam 20 lat, ty masz 20 lat" stał się mocno nieaktualny. Nie czuję się inaczej, ani lepiej, ani gorzej, aczkolwiek po weekendowych wojażach wiem już, że na niektóre rzeczy jestem zdecydowanie za stara. Zamiast jednak skupiać na tym aspekcie zmiany prefiksu postanowiłam zrobić swoją listę rzeczy, które powinno się zrobić przed mitycznymi wręcz trzydziestymi urodzinami.

1. Zobaczyć swój ukochany zespół na żywo
Dosłownie rzutem na taśmę udało mi się to osiągnąć w czerwcu na koncercie Aerosmith. Jeszcze rok temu myślałam, że nigdy mi się to nie uda, a tu proszę, taka niespodzianka.
2. Zwolnić się z nielubianej pracy
Przed trzydziestką łatwiej jest to wykonać, zwłaszcza jeśli nie dopadł nas kredyt hipoteczny i zadłużenie na karcie kredytowej.
Pracę zmieniałam kilka razy, a przynajmniej raz rzuciłam papierami nie mając nic nagranego na boku. Dzięki temu odważnemu zagraniu poznałam bezcenną mieszankę satysfakcji, radości i oczekiwania w czasie ostatnich dni w nielubianym miejscu pracy.

3. Imprezować całą noc
Wyjść z domu o 16, wrócić nad ranem dziennym autobusem... A potem z godnością przeżyć następny dzień. W tej chwili całonocna impreza jest do zrobienia, niestety następny dzień nie ma nic wspólnego z godnością...

4. Przegrać cały weekend
Bynajmniej nie mam na myśli hazardu, a gry planszowe, komputerowe, rpg, karcianki, co kto lubi. Najlepiej w mega dawce 2,5 dnia. Spotykacie się w piątek wieczorem i do niedzieli siedzicie w świecie Wiedźmina, Gry o Tron, Magii i Miecza lub Warhammera albo Battlestar Galactica.
O ile przekroczenie trzydziestki wcale nie oznacza końca grania w ogóle (co to to nie!), o tyle niestety znacznie kurczy się czas, który można poświęcić na ten rodzaj rozrywki. Mam nadzieję, że jak Zo podrośnie zarażę ją tym hobby:)
Jeśli nie lubicie grać to zamiast grania możecie tutaj wstawić oglądanie serialu, który ma kilka sezonów, ewentualnie wszystkie części Władcy Pierścieni w wersjach reżyserskich.
5. Wybrać się w szaloną podróż
Niekoniecznie za granicę, za to koniecznie ze zgraną ekipą. Wypadów w tym stylu zaliczyłam kilka w czasach studenckich i wszystkie wspominam bardzo miło, ciepło, aczkolwiek na część ekscesów opuszczam zasłonę milczenia;)
Taki wypad powinien uwzględniać nocną kąpiel w jeziorze, dzienne granie w karty, rozmowy do bladego świtu, picie szampana w lesie i śpiewanie piosenek Kultu. Oczywiście wyjazdów może być kilka i powyższe czynności mogą występować oddzielnie lub w różnych kombinacjach.

6. Zakochać się
Jak wiadomo z reumatyzmem, tfu! romantyzmem u mnie bywa różnie, ale zakochanie jest moim zdaniem jednym z najfajniejszych uczuć jakie było mi dane czuć.
Super jest chodzić z bananem na paszczy i mieć poczucie, że wszystkie romantyczne ballady są o mnie i moim wybranku, a do tego bezczelnie hodować te osławione motyle w brzuchu. Jeśli do tego uda nam się odhaczyć bezwstydnie romantyczne chwile takie jak: chodzenie w deszczu pod jedną parasolką i jednoczesne śpiewanie swojej ulubionej ballady czy też całowanie się pod gołym niebem, kiedy nosy zimne, głowy gorące, a dookoła prószy pierwszy śnieg - to zawstydzicie chwilowo nawet naiwne komedie romantyczne;)
Zakochać się po trzydziestce to też fajna sprawa, jednak chyba odrobinę mniej beztroska niż to samo uczucie w wieku nastu czy dwudziestu kilku lat.

7. Spać gdzie popadnie
Swego czasu nieodłącznym elementem każdej imprezy na mieście było nocowanie u znajomych, których mieszkanie znajdowało się najbliżej centrum. I tak oto w małej kawalerce noc spędzało nieraz 8 osób. Na fotelach, karimatach, podłodze - gdziekolwiek. Oczywiście zanim wszyscy padli trzeba było jeszcze zapalić, pogadać i inne takie.
Niestety w końcu znajomi zmienili miejsce zamieszkania na bardziej odległe, a do tego doszło jakieś dziwne przekonanie, że jak spać to tylko i wyłącznie w swoim łóżku, a jak wracać z imprezy to do siebie do domu, najlepiej ostatnim dziennym autobusem, w ostateczności taksówką.

8. Zaliczyć clubbing
Chociażby po to żeby się przekonać, że jest on zupełnie nie dla nas. Tak właśnie jest w moim przypadku - w typowym klubie byłam 2 razy w życiu i za każdym razem (raz w wieku 19, raz w wieku 29 lat) wychodziłam z tych miejsc z poczuciem, że są wybitnie nie dla mnie. Hałsowi, transowi i wszelkim remiksom mówię zdecydowanie nie. Jedynymi klubami akceptowalnymi dla mua są takie, które puszczają hiciory z lat 80 czy 90 jednak nawet fajna muzyka nie przekona mnie do cen z kosmosu - zarówno w barze jak i na wejściu. O selekcji nawet nie wspominam, bo ostatnio jak dosyć głośno ją komentowałam do jednego z klubów nas nie wpuścili (smuteczek!;]).

9. Zamieszkać bez rodziców
Nie ważne czy we własnym mieszkaniu czy w wynajętym lub w pokoju w akademiku. Chociaż na trochę, bo wiadomo, że różnie w życiu bywa.
10. Dokonać bezsensownego zakupu
U mnie takim zakupem był samochód, który po roku sprzedałam.
Był śliczny, żółciutki, z kubełkowymi siedzeniami, alcantarą i w ogóle full wypas. Do tego był wyposażony w dobry sprzęt grający, a więc można było uskuteczniać lans na "dzielni" z Nirvaną w głośnikach i zimnym łokciem w oknie.
Nieistotne, że samochód sypał się z dnia na dzień.
Ile straciliśmy na nim kasy nawet nie wspominam, bo to aż wstyd, jednakże lepiej takich debilizmów dokonywać przed trzydziestką. Kiedy pojawia się osławiona "3" z przodu zaczyna się gdybanie o kryzysie wieku średniego, a tak mamy na koncie tylko kolejny błąd młodości:)
 A Wy? Co byście dodali do tej listy?

Udostępnij ten post

8 komentarzy :

  1. NIe mam pojęcia co bym dodała. O ile w ogóle bym coś dodała. Czytam i stwierdzam, że wszystkie punkty (poza graniem, które mnie nie jara) mam odhaczone... ja pierdzielę większą część miałam odhaczoną przed 20!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja jakaś opóźniona jestem, bo zaczęłam je odhaczać po 20.
      Nie licząc zakochania, ale to dlatego bom kochliwa ;>

      Usuń
  2. choć raz roztrwonić całą pensję na własne przyjemności;)
    ale w sumie to można i po 30-tce;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak:) Ja tak przepuściłam swoją pierwszą prawdziwą wypłatę:D

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Na pewno w końcu się spełni, ale nie ma co się spinać, w dzisiejszych czasach bywa z tym cholernie trudno.

      Usuń
  4. Oj tez uwielbiam Aerosmith :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajna ta twoja lista. I tak sobie kminię co mnie się udało zrealizować i oprócz granego weekendu i zwalniania się z roboty to chyba wszystko ;) Co bym dodała? Chyba nic ;)

    OdpowiedzUsuń

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka