Jak mówi stara mądrość ludowa „punkt widzenia
zależy od miejsca siedzenia”. Podobnie jak stwierdzenie, że „dzieci są jak
bąki, własne śmierdzą mniej” sprawdza się ona w 100%...
Idealna sobota rok temu:
Spanie do 11, bo się zabalowało dzień wcześniej, leniwe śniadanie i równie leniwa kąpiel, zapakowanie się do auta (telefon, portfel) i wypad za miasto, najlepiej z szoferem co by się piwka napić, spacer po plaży/kajaki/rowerki wodne, potem powrót do domu, obiad na mieście, kino i kolejne wyjście ze znajomymi albo jakaś impreza z tańcami, a na koniec podróż wesołą taksówką.
Spanie do 11, bo się zabalowało dzień wcześniej, leniwe śniadanie i równie leniwa kąpiel, zapakowanie się do auta (telefon, portfel) i wypad za miasto, najlepiej z szoferem co by się piwka napić, spacer po plaży/kajaki/rowerki wodne, potem powrót do domu, obiad na mieście, kino i kolejne wyjście ze znajomymi albo jakaś impreza z tańcami, a na koniec podróż wesołą taksówką.

Idealna sobota w 2014
Spanie do 7.30, prysznic i ogarnięcie się bez wybiegania do Zofii która zgubiła
smoka, albo po prostu domaga się uwagi, śniadanie również nieprzerwane żadnymi
dodatkowymi czynnościami, nakarmienie potomkini, względnie sprawne spakowanie
się do auta (spakowanie jedzenia, wody, pieluch, grzechotki, kocyka, misia,
podkładu, złożenie wózka, zamocowanie nosidełka z dziecięciem, telefon, portfel)
i wypad do innej dzielnicy np. na targ zdrowej żywności, frytasy na mieście
popite fantą i spacer po parku. Potem powrót do domu, szybki obiad i odwiedziny
znajomych, a zaraz po tym kąpiel Zosi, jej kolacja i mamy 21. Mecz, piwko na spółkę i spać.
Czasem potrzebuję oderwania, ponieważ muszę złapać oddech i znaleźć odskocznię dla rzeczywistości matkowej. W zeszłym tygodniu z tegoż powodu razem z psiapsiółą wybrałyśmy się na cały dzień do Krakowa. I było cudnie. Co więcej po całym dniu spędzonym w świetnym towarzystwie, z dala od Zo i M. do domu wróciłam zmęczona, szczęśliwa ale i stęskniona.
Jednakże siedząc dzisiaj na ławce w parku z roześmianą Zosią i wesołą ekipą w
składzie ja, M. i ciotka E. doszłam do wniosku, że bardzo podoba mi się idealna sobota
w wersji 2014, chociaż jeszcze rok temu nie przypuszczałam, że mój punkt widzenia i potrzeby mogą się tak diametralnie zmienić. Nie twierdzę, że czasem nie brakuje mi idealnych sobót z 2013 co to to nie, jednakże z każdym weekendem coraz bardziej doceniam to co mam i to jak jest. Fakt, że idealna sobota z bieżącego roku jest trudniejsza do zorganizowania, wymaga więcej zachodu, a człowiek
nie może sobie pozwolić na pewne rzeczy, ale w zamian dostaje całą masę radości,
radości trochę innej od tej którą dawała idealna sobota sprzed roku (chociaż wtedy nie potrzebowałam do szczęścia niczego więcej niż miałam w tamtej chwili). Nie jest to radość ani lepsza ani gorsza, ale finalnie daje ogromną ilość satysfakcji
oraz poczucie bycia w idealnym miejscu, o idealnej porze… I poza tym uczuciem
niczego więcej mi do szczęścia nie trzeba:)
ja się tylko uśmiecham na Twoją idealną sobotę w 2015 ;)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać;)
Usuńidealnie:)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się :) Idealna sobota AD 2014 pokazuje jacy jesteśmy mega, bo ogarnąć to wszystko z uśmiechem na twarzy to dopiero wyzwanie ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, ale wystarczy, że najmłodszy członek rodziny ma dobry humor i od razu wszystkim innym weselej;)
UsuńTak wiele się zmienia przez jednego małego człowieczka!
OdpowiedzUsuńTeż tak chcę :))
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten Twój tekst o bąkach <3
OdpowiedzUsuńDziękuję:D Zasłyszany od koleżanki, która jest mamą bliźniaczek;)
Usuń