Długo się zastanawiałam od czego zacząć ten
post. Od historii o babskiej intuicji czy może od przerażającego opisu CC? A może od tego, że Zosia w dniu narodzin mierzyła 47cm, ważyła 2300g i dostła 10/10?
Tak czy inaczej w ciągu ostatnich dwóch tygodni mój świat stanął na głowie, wydarzyła się cała masa rzeczy, poczyniłam 100 milionów obserwacji, a pytań mam tyle, że chyba nie starczy dnia żeby je wszystkie spisać…
Tak czy inaczej w ciągu ostatnich dwóch tygodni mój świat stanął na głowie, wydarzyła się cała masa rzeczy, poczyniłam 100 milionów obserwacji, a pytań mam tyle, że chyba nie starczy dnia żeby je wszystkie spisać…
Zacznę więc może od tego, że 26.02 na świat przyszła Zosia. Trochę się
pośpieszyła, bo wg terminu miała do nas dołączyć dopiero 04.04. Tak więc
pośpieszyła się kapeczkę i na swoje narodziny wybrała 34tc. Chociaż prawdę
mówiąc to nie był do końca jej wybór, a lekarzy, którzy zadecydowali o
cesarskim cięciu z powodu spadków tętna płodu. Zadziałała jakaś intuicja chyba,
ponieważ do lekarza zgłosiłam się z powodu zmniejszonej ilości zośkowych
ruchów. Ten profilaktycznie wysłał mnie na izbę przyjęć, tam profilaktycznie
zrobiono KTG. Najpierw jedno, potem kolejnych 6, z czego ostatnie trwało 9h.
Nie będę pisać szczegółowo o pobycie na patologii ciąży, ani o cesarce bez znieczulenia (tak, tak, okazuje się, że na mnie ZZO nie działa jak powinno, szkoda tylko, że dowiedziałam się o tym w trakcie operacji:P)...
Nie będę pisać szczegółowo o pobycie na patologii ciąży, ani o cesarce bez znieczulenia (tak, tak, okazuje się, że na mnie ZZO nie działa jak powinno, szkoda tylko, że dowiedziałam się o tym w trakcie operacji:P)...
Po urodzeniu Zosia od razu trafiła na
intensywną opiekę noworodkową. Co prawda oddychała samodzielnie, ale trzeba było ją dogrzać
itd. Ja na intensywną trafiłam po 12h od operacji, a Zosię zobaczyłam dopiero
następnego dnia.
Opieka położnych na intensywnej przez cały ten czas – rewelacja. Nigdy nie
spotkałam tylu pozytywnych i oddanych sprawie specjalistów, podchodzących czule
do wszystkich swoich podopiecznych i ich rodziców. Serio. Jako totalna
świeżynka potrzebowałam całej masy porad na temat postępowania z noworodkiem, a
przy tym zapewnienia, że sobie poradzę. Dostałam i jedno i drugie. To drugie
mam nadzieję, że nie bezpodstawnie, aczkolwiek do tej pory dajemy sobie radę
całkiem nieźle (tfu tfu).
Po dwóch dniach naświetlań Zo była już ze mną na sali, niestety pojawił się problem jej przybierania na wadze, a raczej pojawiających się spadków. Na szczęście chyba udało się temat ogarnąć i w dniu wypisu został odnotowany kolejny wzrost. Mam nadzieję, że tendencja się utrzyma. Teraz jestem na etapie zgłębiania internetów o tym ile powinny jeść wcześniaki itd. ale sama staram się stopniowo zwiększać podawane ilości mleka.
Po dwóch dniach naświetlań Zo była już ze mną na sali, niestety pojawił się problem jej przybierania na wadze, a raczej pojawiających się spadków. Na szczęście chyba udało się temat ogarnąć i w dniu wypisu został odnotowany kolejny wzrost. Mam nadzieję, że tendencja się utrzyma. Teraz jestem na etapie zgłębiania internetów o tym ile powinny jeść wcześniaki itd. ale sama staram się stopniowo zwiększać podawane ilości mleka.
W tzw. międzyczasie M. wykazywał się zdolnościami ogarniania naszych odwiedzin, pomagania mi po CC, pracy, składania mebelków, sprzątania itd. Spisał się na 6:)
Był to mój najdłuższy pobyt w szpitalu i mam nadzieję, że dług długo tam nie wrócę ani ja ani Zo ani M.
Był to mój najdłuższy pobyt w szpitalu i mam nadzieję, że dług długo tam nie wrócę ani ja ani Zo ani M.
Teraz czeka nas załatwianie spraw urzędowych, dwa tygodnie tatusiowego, rok
macierzyńskiego i cała masa nowych
wyzwań. W głowie mam pomysły na kolejne posty w tym takie o powrocie do domu, o
baby blues, o rekonwalescencji po cesarskim cięciu, nowym porządku i zadaniach oraz oczywiście chociaż jeden tekst o królowej Zofii:)
Ale wszystko w swoim czasie.
Ale wszystko w swoim czasie.
Piękna ta twoja Zocha :)
OdpowiedzUsuńFajnie że miałaś dobrych lekarzy. Nie trafia się to często. Stwierdzam to, czytając inne blogi.
Miałaś szczęście :)
Zdrówka dla małej :*
Jaka ta Kruszyna śliczna :-) Gratulacje dla rodziców.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się kobietki.
Zosia piękna! Raz jeszcze gratulacje!
OdpowiedzUsuńGratulacje takiej ślicznotki i żeby zdrowo rosła :)
OdpowiedzUsuńPoruszyłaś wiele mam w ciąży, zwłaszcza tych bez wyprawek, czekających spokojnie na termin (w tym także mnie). Cieszę się, że skończyło się dobrze. Gratuluję córeczki. Trzymajcie się. :)
OdpowiedzUsuńgratulacje!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci żeby teraz wszystko było super, jakiekolwiek problemy omijały was szerokim łukiem. Poza tym nie byłabym sobą gdybym nie życzyła ci optymizmu i tego abyś nie zasiedziała się w domu tkwiąc w dresach:)
OdpowiedzUsuńGratulacje:)
OdpowiedzUsuńGratulacje:) Ślicznej Zofii oraz Tobie dużo zdrowia :*
OdpowiedzUsuńGratulacje raz jeszcze. I niech rośnie Zosia jak należy. Oby wszystko było w jak najlepszym porządku bo to jednak kruszynka.
OdpowiedzUsuńZosiu, witaj na świecie! Jesteś piękna :)) gratulacje dla dzielnej Mamy! Ściskamy mocno!
OdpowiedzUsuńPrzecudna mała księżniczka, ach!!!
OdpowiedzUsuńCzekam więc z ciekawością na Twoje posty :)
Ogromne gratulacje kochana:) jesteście dzielne obie :) a Zosia .... Przeslodycz:)
OdpowiedzUsuń