Galeria handlowa - nie dziękuję

Źródło
Nie raz i nie dwa pisałam o tym jak praktyka rodzicielska zmienia zazwyczaj znaczą część założeń poczynionych przed pojawieniem się potomstwa. Możliwe, że nie dzieje się tak w przypadku kiedy dzieć idealnie odpowiada czy też wpisuje się w nasze wyobrażenia, ale szczerze mówiąc nie spotkałam się jeszcze z takim przypadkiem – sorry taki lajf;) Mimo tego, w natłoku zmian i uelastycznień jakie większość rodziców musi poczynić, część założeń, powiedzmy żelaznych zasad, jest niezmienna. U mnie jedną z takich zasad jest omijanie galerii handlowych. Sama nie lubię się po nich szlajać a co dopiero z dwulatką pod pachą. W efekcie Zo w galerii handlowej była może 2 razy. Świątyń współczesnej konsumpcji nie znoszę z kilku powodów:
  1. Spacerować owszem, lubię, ale po dworze, najlepiej jeśli trasa przebiega przez park/las. Spacerowanie wśród tłumów ludzi, w zaduchu i w miszmaszu zapachów sephory/piekarni/pizzyhut/mcdonalda/książek to dla mnie zerowa przyjemność.
  2. Lans – dziękuję postoję, wolę lansować się w kinie/muzeum/teatrze. Jeśli lansuję się w galerii to tylko dlatego, że akurat idę do kina. Z resztą, szczerze mówiąc - lans? w dzisiejszych czasach? serio?
  3. Zakupy robię jak facet – odwiedzam punkty, które mnie interesują, nie łażę bez celu, szkoda mi na to czasu. Do galerii zawsze idę z listą i się jej trzymam, w większym lub mniejszym stopniu, ale jednak.
Powyższe punkty tyczą się moich samotnych wizyt w centrach handlowych. Jeśli do mojej skromnej osoby dodamy 2-latkę i mojego małża to dochodzi kolejnych kilka powodów, które skutecznie odstraszają mnie od wizyt w tego rodzaju przybytkach:
  1. Wkurw murowany – zamiast skupić się na wyborze danej rzeczy, płatności czy na rozmowie z kasjerką biegam za dwulatką, bo paranoję mam nieprzeciętną, że stracę ją z oczu a potem to cholera wie co się stanie... (akcje społeczne wszelakie - chylę czoła, świetna robota - to nie jest sarkazm).
  2. Jeśli przy kasie stoi mój małż to problem z powyższego punktu się powtarza tylko zamiast kasjerki w roli głównej występuje małżonek.
  3. Jeśli małż jest z dzieciem i postanawiam podjąć próbę udania się po niezbędne mi spodnie/bluzkę/cokolwiek to okazuje się, że w tym właśnie momencie dzieciowi włącza się faza na mamę i nie ma mowy o samotnym wejściu do przebieralni czy sklepu w ogóle...
  4. Po przeczytaniu różnego rodzaju statystyk zachorowań oraz informacji o tym jak często ludzie się myją czy raczej tego nie robią, patrząc na to jak bardzo nie dbają o swoje zdrowie (chodzą chorzy do pracy, wysyłają chore dzieci do żłobków/przedszkoli) nie chce mi się wierzyć w to, że do galerii chodzą tylko osobniki czyste i zdrowe. Powiecie pewnie, że to przesada, że tych samych ludzi spotykam w komunikacji miejskiej – tak jest, ale jazda komunikacją miejską to konieczność, wizyta w galerii handlowej z dzieckiem to bardzo często fanaberia (ekhem), więc jeśli mogę tego uniknąć to staram się to zrobić.
A jakie jest Wasze zdanie na ten temat?

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka