Z Pamiętnika Słomianej Wdowy

Dzień wyjazdu Kochany pamiętniczku właśnie odstawiłam małża i córę na ich wywczas. Minęło pół godziny od powrotu do domu, a już wyniosłam śmieci, wstawiłam pranie, posprzątałam u kotów, pozmywałam, pochowałam czyste ubrania do szafy i odgruzowałam podłogę.
Zrobiło mi się smutno kiedy sprzątałam pokój Zo, zwłaszcza jak zobaczyłam, że nie wzięła swojej ulubionej książeczki. W pierwszym odruchu chciałam wsiąść w samochód i im ją podrzucić, ale w kolejnym wyobraziłam sobie siebie jadącą 40 km w jedną stronę, żeby około 22 dowieźć książkę dziecku, które po pierwsze już śpi, po drugie wzięło ich ze sobą cały stos.
Update: G. 19. 00 Szaleje burza. Oczy mojej pesymistycznej wyobraźni mają pole do popisu. Burza odcina dopływ prądu i zasięg sieci komórkowej. Zo z gorączką i z M. zostają odcięci od świata. Na zewnątrz szaleje nawałnica, trąby powietrzne, a może nawet transformersy i zombie, a ja siedzę i nic nie mogę z tym zrobić…
Otworzyłam cydr. Wzięłam się do pracy, bo ileż można beczeć w pluszową małpę. Teksty same się nie otagują.
G. 22:22 Papieros i spać. Chociaż wcale spać mi się nie chce.

Dzień 1
Kochany pamiętniczku, po raz pierwszy od cholera wie jakiego czasu mogłam pospać kapkę dłużej, więc obudziłam się przed 5. Cudownie. Potem postanowiłam jeszcze się przymusić, bo przecież trzeba być nienormalnym żeby z własnej woli wstawać o 5 rano i tym sposobem prawie zaspałam. Logiczne.
Po ogarnięciu się zaczęłam nerwowo patrzeć na telefon. Czekam na jakiś znak życia od M. i Zo, zwłaszcza że dzieć jak na złość na koniec dnia zaczął gorączkować. W końcu się doczekałam i o 7.30 dostałam raport taktyczny. Euforia. Żyją. Co więcej mimo gorączki humor dopisuje. Po rozmowie pobeczałam się w poduszkę, a co za tym idzie straciłam kilka kolejnych cennych minut na poprawianie makijażu – fuck!
Mimo tego wyszłam sobie z domu bez pośpiechu i na mega luzie wiedząc, ba!, mając pewność, że jestem spakowana i ogarnięta. FLESHBACK! Więc tak się czułam 2 lata temu jak wychodziłam do pracy bez Zo pod pachą, albo bez biegu do auta, kaszy czy innego pożywienia we włosach…
O godzinie 9 docieram do pracy. Jak na złość jest dosyć luźny dzień, więc co chwilę spoglądam na telefon, a każdego smsa przeżywam jakbym nie wiem jakiej wiadomości się spodziewała. Otrzymuję smsy z banku, z apteki, od znajomych co się dowiedzieli, że słomianą wdową zostałam i jeden od M. że żyją i mają się dobrze. Chyba zacznę przyjmować leki dla zawałowców.
G. 13.30 SMS od M. - dzieć śpi już 2h. W matce kiełkuje niepokój, że może za długo, że może gorączka, że może rzucić wszystko w diabły i jechać na ratunek…
G. 15. Kolejny meldunek – żyją. Zdjęcie – Zo biegnie uśmiechnięta. Niestety temperatura wróciła. Matka obstawia zęby, ale i tak ma zawał.

Dzień 2
Kochany pamiętniczku, znowu obudziłam się przed budzikiem, a potem z premedytacją powtórzyłam zaspanie z dnia wczorajszego. Raport taktyczny dostałam o godzinie 7.00 - Zo nie ma już temperatury. Świat tym samym stał się piękniejszy. I mniej paranoiczny. Telefon odpuszcza korzenie jakie zapuścił w mojej dłoni.
G. 10.19 Telefon do M. Żyją, bawią się, mają się dobrze. Nie beczę. W końcu jestem w pracy i nie wzięłam kosmetyków do makijażu.
G. 14. Kurcze dziwnie jakoś bez tej paranoi…
G. 17 Obiad u rodziców. Nie umrę z głodu!
G. 20 Pierwsza posiadówka z przyjaciółką. Nie pamiętam kiedy mogłam bezkarnie napić się wina bez myślenia o nocnym wstawaniu. Brakowało mi tych wieczornych rozmów balkonowych.
G. 24 – Między krzesłem a podłogą wszystko po staremu, na na na na na na, nieznośna lekkość butów…


Przy jednym dziecku jest podobnie... Źródło
Dzień 3
Kochany pamiętniczku, dzisiaj nie wstałam przed budzikiem. Co więcej kac spowodował, że wstałam później niż zwykle. Zdecydowanie jestem za stara na pijaństwo. A takie w ciągu tygodnia to już w ogóle.
G. 8.00 – Telefon do M. Żyją, mają się dobrze. Zaczynam mieć paranoję (w końcu dzień bez paranoi to dzień stracony), ponieważ śnił mi się tonący w misce niemowlak, a Zo i M wybierają się nad rzekę. O swoich irracjonalnych majakach mimo wszystko opowiadam. Tęskno mi okropnie.
Mimo niewyspania czuję się świetnie. Jest MOC! Na wejściu do pracy usłyszałam komplement, że ładnie wyglądam. Czyli że co? Kac mi służy?
Około południa paranoja atakuje skacowany musk. Coś długo się nie odzywają, a powinni już wrócić z plaży. Jednakże na szczęście stan przedzawałowy nie trwa zbyt długo, bo po chwili otrzymuję kolejny raport taktyczny. Żyją. Zo rozszerzyła swoją dietę o piach – ach te wyjścia z tatą;)
Wieczorem kolejne wyjście. Nadrabiam zaległości z dobrymi znajomymi. Przegadany cały wieczór jednak nieco rozsądniej. W domu byłam po 22. Euforia wolnościowa zdecydowanie mi przeszła, zwłaszcza kiedy wracam do pustego mieszkania i nie mam komu opowiedzieć o tym jak było fajnie...

Dzień 4
Kochany pamiętniczku! Dzisiaj znowu dziwnie wyspana pojechałam do pracy. Już nie zerkałam co chwila na telefon.
Po powrocie do domu wzięłam się za robotę. Ech ech, puste mieszkanie to nie jest to co lubię najbardziej...

Dzień 5
Zaszalałam i wzięłam urlop. Bynajmniej nie po to, żeby się byczyć ale żeby nadrobić zaległości w pracy w dodatkowym projekcie. W międzyczasie zarządziłam generalne pranie i wpadłam na szatański pomysł co by do M. i Zo dojechać wcześniej. 10 światów mi się dzieje w domu, a przecież nie są na drugim krańcu świata tylko miasta. Dlatego też decyzja podjęta – po jutrzejszej sesji pakuję się do auta i jadę.

Dzień 6
Sesja fotograficzna. Trema była przeogromna, ale dzięki wyluzowanej pani fotograf, pozowaniu i mega frajdzie do godziny 15 nie myślałam o mojej rodzince. Po raz pierwszy od tygodnia. Po 15 szybko wpadłam do domu, przekazałam klucze koledze, zapakowałam się i wyruszyłam.
Motyle w brzuchu – lubię je strasznie. Gdybym się jeszcze nie martwiła o to czy starczy paliwa… Na szczęście udało się dojechać na czas – mina M. bezcenna. Mina Zo również. Przez dobre 2h nie odstępowała mnie na krok - za takie chwile można znieść wiele, o czym przekonałam się kapkę później:P

Gdyby nie wieczorna i nocna histeria byłoby idealnie, a tak mogę sobie zawsze powiedzieć, że nie tak to miało wyglądać. Cóż zrobić, nie od dzisiaj wiadomo, że idealne dzieci i idealne zakończenia to tylko w filmach.

Wniosek z mojego słomianego wdowstwa(?) nasuwa mi się jeden – w pojedynkę poradziłabym sobie świetnie i odnalazłabym się w takim życiu bez większych problemów, ba, pewnie nawet jakieś zalety w takim układzie bym znalazła ALE nie chcę. Nie żebym miała wybór, ale jeśli byłby on możliwy to wybrałabym tę opcję, którą mam. Rodzina jest mi potrzebna do szczęścia jak tlen do życia. Koniec i bomba. Chcę wracać do domu w którym czeka na mnie ktoś poza dwoma sierściuchami, chociaż kiedy czeka na mnie ząbkujące dziecię towarzystwo kotów wydaje się bardziej kuszące.

Ciekawe na jak długo starczy mi siły i cierpliwości, żeby o tym spostrzeżeniu pamiętać...

Udostępnij ten post

8 komentarzy :

  1. Ja myślę, że powinnaś sobie przypominajkę w telefonie ustawić, by raz na tydzień przeczytać ostatni akapit. Uśmiałam się! I tak cholernie zazdroszczę. Jestem pewna, że tyle prania bym nie robiła:p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak chyba zrobię:)
      Jak teraz kolejny dzień spędzam z Zo na wyjeździe to sama sobie zazdroszczę;)) ale ciągle pamiętam o moich wnioskach.

      Usuń
  2. my matki jesteśmy ześwirowane, ale tak pozytywnie;)
    ja również nie zmieniłabym nic. nic a nic. nawet tego krzyku i targowania się. kocham ten stan emocjonalnego chaosu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiałam się! :D Nie wiem co ja bym ze sobą poczęła jakby mi Stary dziecko na tydzień gdzieś wywiózł? Spałabym do bólu znając siebie, a potem pewnie schłabym z tęsknoty z telefonem w łapie ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie praca, która jednak zajmuje większość czasu byłoby dużo ciężej;))
      Cieszę się, że się uśmiałaś:)

      Usuń
  4. a ja mam urlop od syna. od niedzieli na wakacjach,kiedyś też nie wiedziałam co począć ze soba, a teraz luz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że też niedługo do tego luzu dojdę;) Fajna sprawa:)

      Usuń

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka