Nie tak dawno temu, w niezbyt odległej krainie, żyła sobie Królewna Zosia. Królewna była dobrodusznym niemowlakiem, który zaskakiwał wszystkich swoim spokojem i pogodą ducha. Niestety sielanka nie trwała zbyt długo, gdyż zła czarownica widząc spokojne życie rodziny królewskiej rzuciła na Zosię zły urok, zamieniając ją w wredną Zofindę Hiscarycę. Od tamtej pory Zosia dzieliła swój dzień z Zofindą, która opętywała ją bez ostrzeżenia, znienacka, zaskakując przerażonych rodziców, dziadków oraz mieszkańców zamku i okolicznych wsi.... Wielu śmiałków próbowało naprawić zło jakie wyrządziła czarownica. Uczeni z bliższych i dalszych królestw przyjeżdżali, aby odczynić urok, ale żadnemu z nich to się nie udało. Był nawet jeden wiedźmin, ale i jego zadanie to przerosło, gdyż rodzice ubić Zofindy nie chcieli. Dni mijały, a Królewna Zosia przynajmniej raz dziennie zamieniała się w Zofindę Hiscarycę...
Tak właśnie to u nas wygląda ostatnio.
Może nie ma czarownicy, wiedźmina, ani uczonych, ale Hiscaryca Zofinda a i owszem. Od kilku tygodni Zosia zmieniła styl komunikowania z powoli rozkręcającego się marudzenia na wrzask bez ostrzeżenia. Wrzeszczy zazwyczaj z powodu senności, ponieważ nie wiedzieć czemu zmienił jej się również tryb zasypiania w ciągu dnia. Kiedyś po prostu padała na twarz tam gdzie akurat siedziała/leżała, teraz sprawa się skomplikowała i Zo bez przytulenia przed zaśnięciem nie padnie, a przynajmniej nie w ciągu dnia... I tak walczymy z sennością, z innym stylem komunikacji, z jej nielubieniem nie bycia w centrum uwagi. Walczymy z Zofindą Hiscarycą, która na kilka minut dziennie opanowuje nasze dziecko, mając nadzieję, że jednak, jakimś cudem, jest to tylko stan przejściowy.
Wracając do bajkowej konwencji - jeśli znacie jakiegoś uczonego/czarodzieja/księcia-ze-bajki, który umie odczyniać podobne uroki to dajcie mu proszę namiar na nas:)