Siadam do komputera na 3 minuty, patrzę na zegarek a to już kwadrans... Za to jak Zo płacze, bo nie chce spać to minuta ciągnie się jak godzina w poczekalni do dentysty. Kiedy myślę sobie, że mam cały wieczór dla siebie okazuje się, że nie koniecznie, bo jak się odejmie czas ogarniania chałupy, mycia i wyparzania butelek z godziny zostaje kwadrans, a jak kwadrans to od razu wraz z ilością czasu wprost proporcjonalnie zmniejsza się motywacja do robienia nadprogramowych rzeczy w stylu czytanie książek.
Mam mocne postanowienie, co by mimo wszystko, przez te 15 minut zrobić coś innego niż gapienie się w telewizję, która ostatnio swoim debilizmem i poziomem żenady doprowadza mnie do szału... ale o tym innym razem. Tymczasem czasu mam coraz mniej, więc pytanie do Was, jak sobie radzicie z jego chronicznym brakiem? A może takowego nie doświadczacie?
Wszelkie rady mile widziane:)
![]() |
Salvador Dali - Clock Explosion |