Jestę modelę

Przy okazji sesji "ciężarówkowej" w mojej głowie pojawił się pomysł na post z cyklu – ileś tam powodów dla których warto coś zrobić. W tym przypadku jest to 7 powodów dla których warto poświęcić czas, a czasem i pieniądze i zabawić się w sesje zdjęciową.
Sama brałam udział w 4 bardziej lub mniej profesjonalnych sesjach. Wszystkie były darmowe, głównie dlatego, że po drugiej stronie obiektywu stali znajomi zajmujący się fotografią (zarówno hobbystycznie jak i profesjonalnie). Wspominam je bardzo miło i szczerze mówiąc mam nadzieję, że jeszcze będzie mi dane wziąć udział w podobnych akcjach. Jeśli jednak ktoś ma wątpliwości co do ich celowości zapraszam do przeczytania poniższej wyliczanki.

Po pierwsze – bawimy się!
Bawiliście się za młodu w sklep albo w fryzjera? Teraz przyszedł czas na zabawę w modeli. Tyle że zamiast plastykowych warzyw oraz krzesła przy umywalce mamy jak najbardziej rzeczywisty plener albo studio i profesjonalny sprzęt. Do tego można dołączyć zabawę w makijażystę, stylistę i lubiane przez większość dziewczyn - przebieranki. Ja za tym ostatnim akurat średnio przepadam;)
Foto: Weronika Chrzanowska
Po drugie  – zdobywamy doświadczenie
Bynajmniej nie chodzi mi o takie, które potem wpiszemy w swoje CV, jednakże po każdej sesji jesteśmy mądrzejsi o to w jakich „konfiguracjach” wyglądamy dobrze, w jakich kolorach, ustawieniach, z jakimi minami itp. Ponadto osoby, które uciekają z założenia przed aparatem, może nie zmienią się od razu w celebrytów ze ścianek (bo i po co?), ale na pewno będą wiedziały jak dobrze wyglądać na zdjęciach, jeśli nie na wszystkich to na większej ilości niż dotychczas.

Po trzecie – budujemy swoje ego.
A jaaak. Wierzcie lub nie, ale po dwóch, trzech godzinach bycia w centrum zainteresowania, a potem po zobaczeniu efektów Wasze ego zostanie skutecznie podbudowane, ale nie bójcie się wszystko w granicach rozsądku. Tak czy inaczej moim zdaniem jest to świetna terapia dla osób nieśmiałych i/lub niepewnych swoich atutów, zwłaszcza jeśli zdjęcia robi osoba z Wami zaprzyjaźniona.
Foto: Evi Mielczarek
Po czwarte – próbujemy nowości
Nowych ciuchów, butów, makijaży, póz… i wszystkiego czego nie mamy kiedy spróbować w normalnym życiu, bo umówmy się, że suknia do ziemi i smokey eye to rzadkość w codziennym stroju statystycznej kowalskiej.
Do nowości można dodać również nowe miejsca, które w przypadku sesji plenerowych mogą być dla nas faktycznie nowe, bo wynalezione specjalnie na potrzebę zdjęć (np. ruiny opuszczonego szpitala psychiatrycznego - pierwsze foto z lewej). Można też nadać nowe znaczenie starym miejscom, np. tym mijanym prawie codziennie w drodze do pracy.
Odświeżamy również sposób w jaki patrzymy na swoich bardzo często wieloletnich partnerów - fajnie jest zobaczyć swojego chłopa w smokingu, albo ciężarną żonę w wesołej stylizacji. To samo tyczy się dzieci i innych osób biorących udział w sesji.
Foto: Ania Panasz
Po piąte – odrywamy się od codzienności
Niekonieczne szarej i nudnej, jednak nie da się ukryć, że skupiając się na (mówiąc trochę na wyrost) pozowaniu nie myślimy o brudnych garach, o racie kredytu ani o tym co nas czeka jutro w fabryce.
Skupiamy się na sobie, tu i teraz.

Po szóste - odnawiamy znajomości
W ramach niewydawania fortuny na rzeczoną sesję możemy rozgłosić się na fejsbukach i innych social mediach, że z chęcią weźmiemy udział w takim przedsięwzięciu, albo szukamy kogoś kto to zrobi za przysłowiowy bezcen, oczywiście dając mu w zamian prawa do publikacji. Można też po prostu zapytać się czy ktoś ze znajomych nie interesuje się szeroko pojętą fotografią i nie ma ochoty na mały eksperyment.
Jeśli po drugiej stronie aparatu finalnie stanie koleżanka ze studiów/z czasów młodzieńczych jest to świetna okazja do nadrobienia zaległości, porównania doświadczeń itp. Jeśli waszym fotografem jest „regularny znajomy” macie okazję dowiedzieć się wiele nowego zarówno o sobie jak i o nim.

Po siódme – zapamiętujemy
Sesja fotograficzna ślubna, ciążowa, dzieciowa, czy też taka z okazji braku okazji jest świetną pamiątką, a dodatkowo może być z premedytacją wykorzystywana do gnębienia potomnych – „zobacz jak Twoja babcia wyglądała jak była w Twoim wieku…”.
Możemy nią również uzupełnić rodzinną galerię. Jeśli takową posiadamy, jeśli nie to możemy ją założyć, do czego serdecznie zachęcam. Ja naszą „galeryję” budowałam w sumie 2-3 miesiące i była to dla mnie ogromna frajda, a po zakończeniu jeszcze większa satysfakcja.
Foto 1 i 3 - Ania Panasz, foto 2 - Weronika Chrzanowska
Mam nadzieję, że chociaż trochę przekonałam Was do spróbowania własnych sił w tego typu akcjach. Przede mną jeszcze sesja rodzinna z potomkinią, wstępnie zaplanowana na lato. Zobaczymy co z tego wyjdzie i jak te punkty sprawdzą się w przypadku pracy z niemowlakiem.

Udostępnij ten post

8 komentarzy :

  1. Jedną sesję, w której brałam udział to nasza ślubna ;) bardzo fajna zabawa.
    Wasze zdjęcia są cudne :D Jesteś modelina na 102!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie podpisuję się pod wszystkim, co napisałaś ;) Sesje zdjęciowe naprawdę są super! :) Wasze foty są świetne, takie pozytywne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobają mi się Wasze zdjęcia bardzo :) I zgadzam się z tymi siedmioma punktami.
    Ja do teraz brałam udział w dwóch sesjach.
    Jedna ze mną w roli głównej, bardzo intymna i przeznaczona tylko dla oczu męża. Żeby nie było, żadne świerszczyki tanie tylko delikatne a jednocześnie bardzo zmysłowe zdjęcia, robione przez męża przyjaciółki. To ona mi towarzyszyła i to dzięki niej się przełamałam w sumie.
    Druga sesja robiona przez tego samego kolegę, ale już rodzinna z widoki z Korsyki w tle.
    Na pożegnanie naszego korsykańskiego etapu :)
    Teraz czas na sesję we czwórkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka intymna sesja to super sprawa, jeszcze takiej nie miałam, ale może na którąś rocznicę ślubu się zdecyduję:)
      Sesja na Korsyce brzmi cudnie:D

      Usuń
  4. Wszystkie Twoje argumenty jak najbardziej racjonalne.
    Podobają mi się Wasze zdjęcie. Pstrykajcie, pstrykajcie.
    Myśmy czas ślubno-ciążowo-noworodkowy zaprzepaścili. Takie życie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jestem bardzo na tak. Kilka sesji mam już za sobą i wszystkie były fantastyczne. Atmosfera cudowna, nawet lepsza niż efekty na zdjęciach :)
    A Wasze foty świetne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja miałam dwie sesje w życiu, do tego pstrykane przez siostrę. :D a z ego akurat walczę, więc ten punkt bym omineła :)

    OdpowiedzUsuń

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka