Podsumowanie 2013

Zamiast rozdzielać podsumowanie grudnia oraz mijającego roku postanowiłam zaserwować Wam mega podsumowanie czyli "wszystko w jednej szklance" jak mawiał dziadek Poszepszyński.

Rok 2013 sponsorowany był przez literkę Z jak Zamiana.
M. zmienił pracę, a ja stanowisko oraz dział. Prywatnie/rodzinnie największą zmianą jest niewątpliwie zajście w ciążę i czekanie na pojawienie się Zośki (bądź co bądź też na Z;])
Po godzinach oboje wyszkoliliśmy się na potęgę, ja dodatkowo wpadłam po uszy w zumbę. Był to rok niesamowicie aktywny, pozytywny i dający całą masę nowych bodźców i doznań. Najlepszy rok jaki pamiętam i mam nadzieję, że nie zapeszam pisząc to na niecałe dwa dni przed jego końcem;)
A teraz czas na zwyczajowe kategorie podsumowania:

1. Film(y) roku
Rok 2013 obfitował w wypady do kina, zwłaszcza ostatnio. Musiałam zrobić przegląd swoich filmwebowych ocen, żeby przypomnieć sobie jakie tytuły wyprodukowane w ciągu ostatnich 12 miesięcy widziałam. Są to: „Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia” (XI), „Adwokat”(XI), „Wyścig”(XI), „Grawitacja”(XI), „Ślepy Traf”(X), „Królowie Lata” (IX), „Miłość po francusku” (VIII), „Red 2” (VIII), „Word War Z” (VII), „Mama” (VII), „Iluzja”(VII)  „Tylko Bóg Wybacza” (VI), „Drugie oblicze” (V),  „Oz Wielki i Potężny” (V), „Warszawa 1935” (III), „Hitchcock” (III), „Poradnik pozytywnego myślenia” (II), „Gangster Squad. Pogromcy mafii” (II), „Hobbit: Niezwykła podróż” (I).
Zdecydowanie, acz zupełnie niespodziewanie, moim filmem roku zostaje „Wyścig” o którym pisałam już tutaj.
Nie mogę się jednak powstrzymać od wyróżnienia jeszcze dwóch tytułów, które miały i mają bardzo pozytywny wpływ na moją osobę, a w ciężkich chwilach traktuję je jako filmową terapię. Są to “Królowie Lata” ogrzewający moje zlodowaciałe serce w zimne wieczory oraz “Pamietnik Pozytywnego Myślenia” w ramach walki z moim czarnowidztwem.



2. Serial roku
Tak jak w przypadku filmów musiałam sobie nieco odświeżyć pamięć. Mijający rok należał do “Walking Dead”, “Gry o Tron”, “Battlestar Galactica”, HIMYM, BBT, “The Following”, “House of Cards”, “Sleppy Hollow” oraz “The Crazy Ones”.
Nie wszystkie wyżej wymienione tytuły się obroniły. Niestety HIMYM padło ofiarą pazerności producentów, którzy jeden z lepszych seriali komediowych ostatnich lat przerobili na ciężkostrawną papkę, składającą się z wtórnych gagów i wiecznego poczucia żenady. Żal mi zadek ściska kiedy z rozpędu  oglądam kolejne odcinki, bo przykro mi patrzeć na to jak moi ulubieni bohaterowie umierają w męczarniach - męczę się ja, kiedy na nich patrzę.
Moim serialem roku zostaje House of Cards. Zdecydowanie i bezwarunkowo. Chociaż po obejrzeniu pierwszego sezonu moja wiara w ludzi leży i kwiczy, a w tzw. elyty to już w ogóle. Genialny Kevin Spacey i partnerująca mu  Robin Wright oraz przecudownie cyniczne monologi burzące czwartą ścianę to coś co zdecydowanie mnie kupiło (o ironio) i z niecierpliwością czekam na kolejny sezon.
3. Książka roku
Przyznaję się bez bicia, że nie jest ich zbyt dużo i na pewno nie są to tytuły ambitne. „Igrzyska śmierci” oraz „Pan lodowego ogrodu”, „The Walking Dead. Żywe Trupy. Narodziny Gubernatora” oraz „The Walking Dead. Żywe Trupy. Droga do Woodbury”, seria książek Siergieja Łukjanienki: „Labirynt Odbić”, „Fałszywe Lustra”, „Brudnopis” oraz „Czystopis”. W toku „Kobiety Dyktatorów” oraz „Sezon Burz”. Jako że książki w toku się nie liczą chyba najbardziej z tej niezbyt imponującej gromadki podobał mi się „Brudnopis”. „Czystopis” mnie zawiódł dla odmiany.

4. Odkrycie muzyczne roku
Chemia i album „The One Inside”. Zdecydowanie poczułam chemię, kiedy pierwszy raz usłyszałam chłopaków z Warszawy. Aczkolwiek, kiedy dowiedziałam się, że jest do wytwór polski byłam w niemałym szoku i nie mówię tylko o świetnym angielskim wokalisty. Tak czy inaczej - czekam na więcej.

5. Hicior roku
A teraz coś z zupełnie innej beczki - Mi Casa i "Heavenly Sent" - piosenka, która towarzyszy mi od przełomu stycznia i lutego. Kiedy usłyszałam ją po raz pierwszy, ciepłą i słoneczną, w zimny styczniowy dzień, pomyślałam sobie, że takie właśnie będą najbliższe miesiące:)

6. Gadżet/odkrycie roku
Czytnik książek o którym pisałam tutaj oraz ZUMBA od której uzależniłam się na początku tego roku i do której mam plan wrócić po porodzie. Do swojego osobistego odkrycia roku zaliczam też grę na bębnach afrykańskich, której liznęłam w lipcu – cudowna sprawa, mam nadzieję, że jeszcze będzie mi dane wrócić do tego zajęcia.

7.Sukces roku
Niewątpliwie zmiana pracy przez mojego małżonka, który po kilku latach zasiedzenia w jednej firmie postanowił coś zmienić.  Proces zmiany był momentami bolesny i stresujący dla nas obojga, ale finalnie się udało i na razie jest bardzo dobrze.
Drugim sukcesem jest udomowienie kota dzikusa, który po traumatycznych przejściach z pierwszego roku swojego życia przekonywał się do nas przez ponad 3 miesiące. Dopiero po tym czasie dał się pogłaskać. Staram się nie zastanawiać co go musiało spotkać zanim do nas trafił, ale krzywa szczęka, źle zrośnięty ogon i gula pourazowa pod szyją tego nie ułatwiają. Kot rezydent początkowo przechorował bardzo nowego domownika, ale wydaje się, że już się pogodził z jego obecnością. Teraz obydwa są przytulakami, nieco upierdliwymi, ale kochanymi. Jakby jeszcze rano i wieczorem się nie lały to byłaby pełnia szczęścia:P
8. Wydarzenie roku
Urlop. Nasz pierwszy urlop od jakiś 2-3 lat, który był totalnie ciepły, cudowny, beztroski i bardzo pozytywnie naładował nasze akumulatory. Bynajmniej nie byłam na rajskich wyspach. Wszystko to odbyło się na Mazurach i nad naszym pięknym, polskim morzem.  Dodatkowo w ramach urlopu zaliczyliśmy koncert Bon Jovi.

 
 
Tak jak pisałam we wstępie ciąża oczywiście jest również bardzo ważną zmianą z ostatnich 12 miesięcy. Jednakże w kategoriach sukcesu będę ją rozważać dopiero po szczęśliwym i zdrowym rozwiązaniu, bo samo zajście nie jest niczym nadzwyczajnym. Nie piszę oczywiście o sytuacjach trudnych kiedy para stara się o dziecko długo i jest to sprawa problematyczyna. Jeśli należałabym do tej grupy to byłby to niewątpliwe sukces numer jeden 2013. Owszem jest to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, ale jest ono poza wszelkimi kategoriami głównie ze względu na brak punktu odniesienia, kwalifikatora, czy czegoś w tym stylu. Poza luzem, który ku mojemu zaskoczeniu opanował moją rodzinę, poza wsparciem, które falami napływa od przyjaciół i znajomych oraz logicznym zmniejszeniem aktywności imprezowej nic się nie zmieniło. Przynajmniej z mojego punktu widzenia. Do tej pory nie olśnił mnie hormon macierzyństwa, a syndrom wicia gniazda może w jakimś minimalnym stopniu, ale to raczej pod kątem dokończenia niedokończonych spraw w mieszkaniu, bo jak nie teraz to kiedy?

I to by było na tyle jeśli chodzi o podsumowanie mijającego roku.

Mam nadzieję, że rok 2014 będzie dla nas łaskawy. Postanowienia już się piszą, po Nowym Roku się nimi podzielę. Tymczasem życzę Wam szampańskiej zabawy i samych cudowności w 2014:)
http://www.lovethispic.com/image/56581/2014-please-be-good

Udostępnij ten post

8 komentarzy :

  1. I to się nazywa podsumowanie! I dla Ciebie szampańskiej (takiej pikolowej, you know!) zabawy i spełnienia zamierzeń na Nowy Rok! A House of Cards - już niedługo, coraz bliżej, od razu cały sezon ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. No trochę u Ciebie się działo. Pomyślności i Szczęśliwego Nowego ROKU!

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawe podsumowanie

    wszystkiego dobrego! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. dziękować i wzajemnie!! :)
    zdjęcie znad morza ujmuje :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne podsumowanie. Czekam już na szczęśliwe rozwiązanie:))) i don't panic Pani Fanaberio; mówię to ja- mega panikara, ale to znak, że "DA SIĘ" :)

    OdpowiedzUsuń

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka