środa, 16 października 2013

Ciążowe okulary

Ostatnio wśród ludzi z którymi spotykam się na co dzień i od święta, a którzy wiedzą o mojej ciąży, zaobserwowałam pewien dziwny syndrom. Nazwałam go roboczo ciążowymi okularami. Chodzi dokładnie o postrzeganie mojej osoby przez pryzmat coraz bardziej widocznego brzucha… Bynajmniej nie mam na myśli zwyczajowych pytań o samopoczucie, ponieważ są one czymś zupełnie normalnym. 

Chodzi mi o bardziej negatywne zjawisko objawiające się tym, że co bym nie zrobiła, czego bym nie powiedziała na koniec końców i tak jestem oceniana z poziomu kobiety w ciąży, a nie zwykłego pracownika, klientki czy koleżanki.

Do takich przemyśleń natchnął mnie tekst zasłyszany wczoraj w firmowej kuchni.
Przy okazji luźnej porannej dyskusji, dowiedziałam się, że TA DA DA DAM „nic nie robię tylko generuję dziecko” – koniec cytatu.
Tekst zaskoczył mnie na tyle, że zabrakło mi ciętej riposty, dodatkowo wlazł za skórę i uwiera do dzisiaj. Pewnie głównie dlatego, że pracuję normalnie, wykonuję wszystkie swoje dotychczasowe obowiązki, nie urywam się z pracy na badania lekarskie, załatwiam je w wolnym czasie itd. Generalnie staram się pokazać, że można żyć normalnie.

Po baczniejszym przyjrzeniu się otoczeniu stwierdzam, że naprawdę coś jest na rzeczy. Pani fryzjerka po usłyszeniu, że jestem w ciąży, zamiast podciąć końcówki i dorobić mi grzywkę obcięła mnie na "mamuśkę", bo w krótszych włosach będzie mi wygodniej - poniekąd zwalam to na mój brak asertywności, bo mogłam krzyczeć wcześniej, a nie marudzić po fakcie, jednakże fryzjerska logika (opierająca się na twierdzeniu, że ciąża = włosy nie dłuższe niż za ucho) mnie po prostu powaliła;)

Do tego dochodzą wszelakie teksty typu:
- "Jesteś w ciąży, gratuluję! ciekawe kiedy przestaniesz się malować?" oraz "Długo to ty nie pochodzisz w rurkach i butach na obcasach". Racja, zapomniałam, że w ciąży z założenia kobieta przestaje się malować, zaczyna natomiast chodzić w wielkich ogrodniczkach i trampkach... nie ubliżając trampkom, które bardzo lubię:)
- "Jeszcze się nie spasłaś? Poczekaj, poczekaj" czekam zatem z niecierpliwością.

Jakbym się bardziej wysiliła to pewnie przypomniałabym sobie więcej tego typu kwiatków, ale po co? Wiadomo o co chodzi.

Niestety tego typu teksty sprawiają, że zaczynam wątpić w sens moich starań, bo finalnie i tak zostanę oceniona jako ktoś kto "generuje dziecko" i nic poza tym. W końcu bycie w ciąży to moje główne zajęcie.

Nie rozumiem, skąd w ludziach biorą się te cholerne stereotypy, bo to że nie chcą ich weryfikować, akurat rozumiem doskonale. Do weryfikowania stereotypów potrzebne jest zastanowienie się nad nimi i wyjście poza skróty myślowe i inne automaty, a to już wymaga otwartości i zrozumienia dla drugiego człowieka, no i myślenia, a to jak wiadomo boli.

Jakby niesamowicie nie zabrzmiała moja teoria, to może warto czasem pomyśleć zanim wpakuje się kogoś do wora ze stereotypami i poświęcić chociaż minutę, żeby się zastanowić nad tym co kieruje naszą oceną, z czego ona wynika. Łatwiej jest przyjąć utarty schemat za swoje zdanie, niż aktywować neurony i dojść do własnych wniosków.

Mimo wszystko, trzymam się dzielnie. Dzisiaj po pracy jadę z małżem mym na warsztaty Mamo to ja, w weekend remont naszego skromnego lokum i powoli dobijamy do półmetka ciąży. Nikt nie mówił, że będzie łatwo:)

♪♪ “In the Kingdom” Mazzy Star ♪♪

Udostępnij ten post

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka