Ciążowe okulary

Ostatnio wśród ludzi z którymi spotykam się na co dzień i od święta, a którzy wiedzą o mojej ciąży, zaobserwowałam pewien dziwny syndrom. Nazwałam go roboczo ciążowymi okularami. Chodzi dokładnie o postrzeganie mojej osoby przez pryzmat coraz bardziej widocznego brzucha… Bynajmniej nie mam na myśli zwyczajowych pytań o samopoczucie, ponieważ są one czymś zupełnie normalnym. 

Chodzi mi o bardziej negatywne zjawisko objawiające się tym, że co bym nie zrobiła, czego bym nie powiedziała na koniec końców i tak jestem oceniana z poziomu kobiety w ciąży, a nie zwykłego pracownika, klientki czy koleżanki.

Do takich przemyśleń natchnął mnie tekst zasłyszany wczoraj w firmowej kuchni.
Przy okazji luźnej porannej dyskusji, dowiedziałam się, że TA DA DA DAM „nic nie robię tylko generuję dziecko” – koniec cytatu.
Tekst zaskoczył mnie na tyle, że zabrakło mi ciętej riposty, dodatkowo wlazł za skórę i uwiera do dzisiaj. Pewnie głównie dlatego, że pracuję normalnie, wykonuję wszystkie swoje dotychczasowe obowiązki, nie urywam się z pracy na badania lekarskie, załatwiam je w wolnym czasie itd. Generalnie staram się pokazać, że można żyć normalnie.

Po baczniejszym przyjrzeniu się otoczeniu stwierdzam, że naprawdę coś jest na rzeczy. Pani fryzjerka po usłyszeniu, że jestem w ciąży, zamiast podciąć końcówki i dorobić mi grzywkę obcięła mnie na "mamuśkę", bo w krótszych włosach będzie mi wygodniej - poniekąd zwalam to na mój brak asertywności, bo mogłam krzyczeć wcześniej, a nie marudzić po fakcie, jednakże fryzjerska logika (opierająca się na twierdzeniu, że ciąża = włosy nie dłuższe niż za ucho) mnie po prostu powaliła;)

Do tego dochodzą wszelakie teksty typu:
- "Jesteś w ciąży, gratuluję! ciekawe kiedy przestaniesz się malować?" oraz "Długo to ty nie pochodzisz w rurkach i butach na obcasach". Racja, zapomniałam, że w ciąży z założenia kobieta przestaje się malować, zaczyna natomiast chodzić w wielkich ogrodniczkach i trampkach... nie ubliżając trampkom, które bardzo lubię:)
- "Jeszcze się nie spasłaś? Poczekaj, poczekaj" czekam zatem z niecierpliwością.

Jakbym się bardziej wysiliła to pewnie przypomniałabym sobie więcej tego typu kwiatków, ale po co? Wiadomo o co chodzi.

Niestety tego typu teksty sprawiają, że zaczynam wątpić w sens moich starań, bo finalnie i tak zostanę oceniona jako ktoś kto "generuje dziecko" i nic poza tym. W końcu bycie w ciąży to moje główne zajęcie.

Nie rozumiem, skąd w ludziach biorą się te cholerne stereotypy, bo to że nie chcą ich weryfikować, akurat rozumiem doskonale. Do weryfikowania stereotypów potrzebne jest zastanowienie się nad nimi i wyjście poza skróty myślowe i inne automaty, a to już wymaga otwartości i zrozumienia dla drugiego człowieka, no i myślenia, a to jak wiadomo boli.

Jakby niesamowicie nie zabrzmiała moja teoria, to może warto czasem pomyśleć zanim wpakuje się kogoś do wora ze stereotypami i poświęcić chociaż minutę, żeby się zastanowić nad tym co kieruje naszą oceną, z czego ona wynika. Łatwiej jest przyjąć utarty schemat za swoje zdanie, niż aktywować neurony i dojść do własnych wniosków.

Mimo wszystko, trzymam się dzielnie. Dzisiaj po pracy jadę z małżem mym na warsztaty Mamo to ja, w weekend remont naszego skromnego lokum i powoli dobijamy do półmetka ciąży. Nikt nie mówił, że będzie łatwo:)

♪♪ “In the Kingdom” Mazzy Star ♪♪

Udostępnij ten post

8 komentarzy :

  1. tekst o generowaniu dziecka mnie rozgniótł na miazgę...
    mnie dotknęły raczej pozytywne zachowania podczas bycia ciężarówą, szkoda, że Ty musisz słuchać takich głupot, potrafią zszargać trochę nerwów mimowolnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam u Matki Browar - tego typu zaczepki jak dotąd zdarzyły się tylko w biurze, od konkretnych osób. Pozostałe podchodzą do tematu neutralnie:) Pani fryzjerka chciała dobrze, no a że ja nie zachowałam się asertywnie to już inna kwestia;) Najważniejsze, że najbliżsi i znajomi poza fabryką podchodzą do tematu pozytywnie, a ja staram się takim gadaniem nie przejmować;)

      Usuń
  2. Co za tekst - generowanie dziecka... Ale może jesteś zbyt wyczulona? Albo faktycznie Twoje otoczenie jakoś dziwnie reaguje na ciążę - mnie na szczęście takie sytuacje nie spotykały... A malować się faktycznie przestałam, w 2 ciąży ;) W lecie uznałam, że naturalna też nieźle wyglądam i teraz malunek jest na specjalne okazje - wizyta gości, wyjście do knajpy, impreza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że trochę jestem wyczulona, tzn. bardziej zwracam na takie rzeczy uwagę. Aczkolwiek o ile teksty o butach na obcasie i makijażu mnie bardziej bawią niż drażnią, tak ten jeden o generowaniu wkurzył mnie konkretnie. Na szczęście takie teksty zdarzają się głównie w biurze, od tych samych osób, więc już jestem na nie przygotowana mentalnie i po prostu nie wdaję się w dyskusję, bo zwyczajnie szkoda nerwów i czasu;)
      Jeśli chodzi o sam makijaż to zazdroszczę, że tak możesz:) Niestety u mnie nie ma opcji - bez podkładu wyglądam jak śmierć, bo z natury jestem potwornie blada, a do tego mam cerę delikatnie mówiąc daleką od doskonałości, chociaż w ciąży trochę się poprawiło:)

      Usuń
  3. Jak coś ludzie powiedzą to rajty opadają!
    Ludzie czasem traktują ciężarne jak śmiertelnie chore kobiety...

    Na warsztatach Mamo to ja byłam w zeszłym tygodniu, ale niekoniecznie mi się w pełni podobały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem skąd w niektórych tyle żółci, ale pozostaje chyba tylko przymknąć oko i spróbować nie brać tego do siebie, chociaż czasem ciężko zachować spokój, zwłaszcza mi - podręcznikowej pyskatej choleryczce;)

      Co do warsztatów to generalnie było w porządku, ale też mam kilka zastrzeżeń.

      Usuń
  4. Olać te ograniczone móżdżki i cieszyć się ciążą i normalnością!

    A ogrodniczkami to mnie zabiłaś :D Już zapomniałam, że kiedyś to przecież był obowiązkowy element garderoby każdej ciężarnej! I koniecznie jeans'owe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest!:)

      A wiesz, że ja takowe otrzymałam w spadku po koleżance?;) Także w razie czego mam je nawet na wyposażeniu;D

      Usuń

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka