piątek, 4 października 2013

Aktywność: podejście nr 3

Tak się produkowałam o tej aktywności, wszystkim dookoła powtarzam, że chcę pracować i że nie chcę siedzieć w domu dopóki naprawdę nie muszę. Traf chciał, że w ciągu ostatnich 2 miesięcy zaliczyłam trzy tygodniowe zwolnienia lekarskie. Z czego dwa ostatnie we wrześniu. Tydzień w pracy, tydzień w domu i potem znowu. I tak sobie myślę, że człowiek może sobie zakładać różne rzeczy, a potem następuje przysłowiowa dupa zbita. Bynajmniej nie zamierzam strugać bohaterki i chodzić do pracy z półpaścem, ale nie zamierzam się też poddawać. Na ten moment jestem zdrowa, więc w poniedziałek wracam do roboty, może tym razem się uda na dłużej niż tydzień, może wyczerpałam limit pecha na jakiś czas. Spróbuję, po raz kolejny, pozostać aktywną, przynajmniej zawodowo i towarzysko, bo siedzenie w domu mnie po prostu dobija i sprawia, że się czuję fatalnie. Zwłaszcza ten tydzień, kiedy byłam dodatkowo odizolowana od ludzi i jedyne towarzystwo jakie miałam to mój szanowny mąż i dwa koty. Dzięki temu na raty wysprzątałam mieszkanie, uprasowałam wszystko co się dało i zrobiłam zalążek ściennej galerii fotograficznej tworząc kolaż ze starych fotografii rodzinnych. Wszystko to żeby tylko zająć myśli pędzące w stronę tego co ten cholerny półpasiec mógł spartolić. Dopiero po wczorajszej wizycie uszło ze mnie powietrze i cały dzisiejszy dzień praktycznie przespałam.Teraz kiedy wracają mi siły i ostrożny optymizm mogę zająć się innymi sprawami. Także na tapetę wraca kino, spotkania ze znajomymi i w miarę normalne życie:)

À propos aktywności, tym razem fizycznej, nie tak dawno
 szukałam zajęć fitness dla ciężarnych. Dodam, że szukałam takich w godzinach popołudniowych, żeby móc się na nie wybrać po pracy. Niestety, poza pojedynczymi miejscami na drugim końcu świata takie zajęcia nie istnieją. A przynajmniej nie istnieją dla kobiet pracujących. Pozwalam sobie wyciągnąć z tego następujący wniosek, a mianowicie kobiety ciężarne z założenia nie pracują. Przynajmniej wg ludzi układających grafiki większości siłowni. Nie mówię oczywiście o ciążach zagrożonych, aczkolwiek wydaje mi się, że Panie z takowymi też nie należą do uczestniczek zajęć o 11:30 we wtorek.
Kajam się, bo sama ostatnio nie byłam przykładem przodowniczki pracy, ale jak jestem na zwolnieniu, chora, to siedzę w domu, a nie na zajęciach fitness.
Żeby nie było, że tylko narzekam, napisałam do siłowni w mojej okolicy. Dostałam odpowiedź, że zajęcia weekendowe i popołudniowe dla ciężarnych są niepopularne. Wkurzyłam się nie ukrywam, aczkolwiek teraz, z mojej strony, to już tylko luźne zrzędzenie na ten temat, ponieważ z powodu braku jakiejkolwiek odporności (co w praktyce oznacza, że ktoś kicha na końcu autobusu, a ja to łapię stojąc przy kierowcy:P) na razie jestem zmuszona odpuścić tę formę aktywności.
Tak czy inaczej jest to kolejna rzecz, która mnie dziwi w tym pełnym paradoksów stanie.

http://cavemancircus.com/2011/07/12/safe-baby-pregnancy-tips-visual-instructions-for-expecting-parents-23-pictures/
PS Donoszę również, że półpasiec przegoniony. Doktor w czasie kontroli mnie uspokoił, że wszystko ok, zbadał co trzeba, zważył takoż i co najważniejsze pokazał potomka na ekranie do usg - akurat ssał kciuka (potomek, nie doktor:P). Także zanosi się na to, że kolejna wizyta kontrolna za 3-4 tygodnie, o ile nic się wcześniej nie spartoli.

PS2 Może znacie jakieś fajne strony z ćwiczeniami dla kobiet w ciąży? Tak co by w domu spróbować poćwiczyć...
  "Emptiness of yours and mine" Tides From Nebula  

Udostępnij ten post

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka