wtorek, 8 października 2013

Aaaaaaa kotki dwa…

Tak jak zaznaczyłam w zakładce „o autorce”  jestem posiadaczką dwóch futrzaków, a mówiąc dokładniej dwóch kotów płci męskiej. Pierwszy, starszy, to mega przytulak, przy tym totalny gbur, drugi jak to mówią „mały ale wariat”, przygarnięty z ulicy teraz nadrabia zaległości w tuleniu, ale również w byciu okresowym upierdliwcem. Oba kocury, na moje oko, są nieźle szurnięte, wiec pasują do naszej małej rodzinki jak ulał. Do niedawna nawet śmiałam się, że to takie niby dzieci, tylko bardziej samoobsługowe, bo wystarczy im pełna miska i czysta kuweta, a jak się drą to można w ich stronę posłać kapcia;) Doszło do tego, że któregoś dnia, kiedy to koty szalały jak zwykle, zamiast powiedzieć „zaraz pańcio was pogoni” palnęłam „zaraz tata was pogoni”. Domniemany ojciec kociej gromady uwagę przemilczał, koty natomiast nic sobie z niej zrobiły i szalały dalej. 
Zawsze jak na to patrzę, tzn. na kocie te szaleństwa i nasze odnajdywanie się w tym wszystkim, dochodzę do wniosku, że nasz dom bezdyskusyjnie zasługuje na miano domu wariatów. Nie boję się powiedzieć tego na głos, a przez ostatnie tygodnie do tej konkluzji dochodzi jeszcze jedna, którą już kilka razy usłyszał też mój małżonek: „pomyśl co to będzie jak do tego bałaganu dojdzie płaczące dziecko?”

No właśnie co to będzie, olaboga?
Postanowiłam zasięgnąć lektury i poczytać internety. Poza radami, które wydawały mi się oczywiste (np. regularne obcinanie pazurów), znalazłam też sporo takich na które przyznaje się nie wpadłam. Poniżej zamieściłam krótkie podsumowanie tego co przeczytam, może się komuś przyda:)
1. Przed narodzeniem się dziecka dobrze jest rutynowo przebadać kocury u weta aby mogły przywitać nowego mieszkańca w dobrym zdrowiu. Przede wszystkim jednak taka wizyta, powiedzmy przegląd rejestracyjny kota, pozwala wyprzedzić zbliżające się choróbsko, albo rozpocząć leczenie przewlekłych chorób, które do tej pory się nie ujawniły.
Z doświadczenia wiem, że kiedy kot jest zestresowany nową sytuacją/domownikiem, od razu uaktywniają się mu utajone choroby. Przy dokacaniu naszemu rezydentowi z nerwów wysiadły dziąsła oraz nerki. Okazało się, że miał przewlekły stan zapalny, który wcześniej nie dawał żadnych objawów. Dopiero pojawienie się nowego kota, a więc sytuacja stresowa obniżyła odporność organizmu doprowadzając do posypania się zdrowia – najpierw padło na dziąsła, a potem na nerki, po części przez terapię na dziąsła. Musieliśmy o niego dosyć długo walczyć, na szczęście wszystko skończyło się dobrze, ale dopiero po prawie 2 miesięcznej terapii. Analogiczna sytuacja przy noworodku byłaby dużo bardziej skomplikowana.
2. Koty należy stopniowo przyzwyczajać do zmian. Nie wyobrażam sobie, że jednego dnia, nagle, pojawi się łóżko zwierające płaczący i jakże absorbujący wkład. Skoro ja sobie tego nie wyobrażam to jak trudne to musi być dla kota? Dlatego też należy stopniowo wprowadzać nowe rzeczy (mebelki, wózek itp.), aby kot, a w naszym przypadku koty, zapoznały się z nowymi zapachami, miejscami itd.
3.  Jeżeli kot jest bardzo zżyty z jednym z domowników dobrze, aby zaczął zajmować się nim również ktoś inny (kotem oczywiście). Tak też będzie w moim przypadku, ponieważ nasz rezydent to zdecydowanie mój kot, więc co i raz przytulanie spada na mojego małżonka, dzięki temu ani jeden, ani drugi osobnik nie dozna szoku;)
4. W jednym z artykułów (linki poniżej), bardzo trafnie zaznaczone było, żeby nie zwlekać z rozwiązywaniem problemów z kocim zachowaniem. Kiedy pojawi się dziecko, będzie dużo trudniej skupić się na kociej nauce dobrego wychowania.
W naszym wariatkowie uporać się musimy z młodszym kotem, który w nocy, napędzany chęcią przytulania paca nas gdzie popadnie, a po wygonieniu z pokoju zaczyna miauczeć i z uporem maniaka drapać w drzwi.
5. Po urodzeniu się dziecka dobrze jest, tak jak w punkcie 2, stopniowo przyzwyczajać koty do jego zapachu. Małżonek mój będzie musiał wytarzać koty w noszonych przez potomka śpiochach. Przy tym, w czasie poznawania dzieciowego zapachu, należy zadbać o to żeby im się dobrze kojarzył np. przez głaskanie czy dawanie przysmaków. Dodatkowo kiedy matka jest z dzieckiem w szpitalu dobrze jest aby ktoś w tym czasie zajął się kotami, żeby nie czuły się opuszczone.
6. W miarę możliwości należy pozwalać przebywać kotom z małymi dziećmi. Z tym to u nas ciężko, bo mieszkamy na końcu świata, ale spróbuję chyba triku z filmami z dźwiękami wydawanymi przez dziecko, aby oswoić z nimi nasze koty. Przy okazji może i ja się oswoję;)
7. Ostatni punkt, nie znaczy to że mniej istotny: nie dajmy się zwariować wszystkim „mądrym” i „życzliwym”, którzy twierdzą, że z założenia z domu w którym pojawi się niemowlak kot musi odejść. Nie wierzmy przesądom i nie karzmy za nie naszych mniejszych braci.
Dzieciństwo ze zwierzakami, czy to kotami czy psami, uczy empatii i odpowiedniego traktowania istot żywych, a do tego sprawia masę radochy (wiem, ponieważ sama wychowywałam się z psami, kotami, papużkami i świnkami morskimi).
Wierzę, że jeśli wszystko dobrze przygotujemy uda nam się stworzyć jeszcze fajniejszy dom wariatów:)

PS A może Wy macie jakieś doświadczenia w przygotowywaniu domowych zwierzaków na przyjście niemowlaka?:)
Linki do tekstów na których oparłam swój wywód:
http://wegemaluch.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=581:przygotowanie-kota-na-pojawienie-sie-w-domu-noworodka&catid=58:rozwoj&Itemid=1171

Udostępnij ten post

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka