Często mówi się o znanych wszystkim objawach
typu mdłości czy zachcianki. Rozpisują się o nich wszyscy specjaliści na forach
i większość przyszłych mam. Zapewne słusznie, ponieważ cierpi na to chyba większość ciężarnych kobiet. Jeśli o mnie chodzi to jakoś specjalnie ich
nie odczuwam, zachcianki może, mdłości wcale.
Dopadły mnie za to, wręcz ze zdwojoną siłą
huśtawki nastrojów, senność i obniżenie odporności. Nie mówię, że przed ciążą
byłam jakoś specjalnie zrównoważona psychicznie i odporna, ale to co się dzieje teraz to
jakaś granda.
Raz na dwa tygodnie dopada mnie glut do pasa, ból gardła i tym podobne
rewelacje. Leczenie: czosnek, cytryna, kiszonki, płukanie gardła sodą
oczyszczoną i wypijanie hektolitrów mleka z masłem i miodem. Efekty? Na dwa dni
w tygodniu mi się poprawia. Zgłębiam za to tajniki leczenia metodami naturalnymi, co niewątpliwie może mi się jeszcze przydać w przyszłości.
Co do huśtawki, a raczej mega huśtawy, z wodotryskami, karuzelą oraz wyrzutnią rakiet, to no cóż…
wczoraj na przykład popłakałam się w tramwaju po usłyszeniu tej piosenki Moby'ego. Wieczorem rozkleiłam się nad serialem "Jak poznałem waszą matkę", a następnie przy oglądaniu "Frankenweenie" Tima Burtona.
Gdzieś pomiędzy Mobym, HIMYM i historią o ożywionej psinie, kilkakrotnie pobeczałam się ot tak, bo coś, lub ktoś mnie
zirytował, zasmucił, albo nie zrobił nic znaczącego. I tak jest codziennie. Nigdy nie byłam beksą, a teraz chyba
nadrabiam za wszystkie lata bycia niewzruszoną zołzą.
Do tego wszystkiego dochodzi wspomniana przeze
mnie senność – między przemiennymi atakami Pani Beksy i Pana Wielkiego Gluta
dopada mnie Mega Senność jakiej nigdy nie znałam. Wystarczy, że zamknę oczy i
okazuje się, że jest 2 godziny później. O ile w domu mi to nie przeszkadza,
zakładając, że na gazie nie ma czajnika bez gwizdka, o tyle w pracy bywa to
nieco uciążliwe. Ratuję się owocami i kawą zbożową, która działa względnie
chyba tylko dlatego, ponieważ ma słowo kawa w nazwie.
![]() |
http://yourmunky.com/pregnancy-tips-you-should-consider/
|
Tak czy inaczej do końca pierwszego trymestru
zostały prawie 3 tygodnie. Trzymam kciuki, żeby teraz było tylko lepiej, i
żebym w końcu, na Boga, przestała się mazać z tytułu niebieskiego nieba i
innych drobiazgów;)