
Największy Niechciej i niemoc dopada wtedy kiedy coś się psuje. U mnie poniekąd właśnie się zepsuło, przynajmniej w kwestii sielanki ciążowej. Otóż po 5 dniach odsyłania z kwitkiem, wysypka, która miała być niewinna okazała się półpaścem. Pomijam kwestię pani dermatolog, która nie potrafiła udzielić mi podstawowych informacji o wpływie choroby ma płód, za to stwierdziła, że ma nadzieję, że ze względu na chorobę nie zamierzam przerwać ciąży oraz że wady rozwojowe wyjdą na usg. W ramach kuracji dostałam papkę do smarowania pleców...
Po całym dniu czytania wszystko-wiedzącego-wujka-google na własne życzenie zostałam zalana sprzecznymi informacjami.
Z jednej strony o tym, że jeśli przechodziło się ospę to wirus jest niegroźny dla dziecka ponieważ organizm matki wytwarza przeciwciała, z drugiej o tym, że te przeciwciała nic nie dają w pierwszych tygodniach, podobno do 10tc., kiedy to trwa organogeneza. Jestem w 13tc., ale na warsztat wkracza temat długości hibernacji wirusa, która może trwać nawet 3 tygodnie... Nie wiem czy ten okres jest obowiązujący dla zarażenia wtórnego, kiedy wirus uaktywnia się przy obniżeniu odporności, bo z tego co wiem, przez ten cały okres I trymestru nie miałam styczności ani z kimś chorym na ospę, ani na półpasiec. Im więcej o tym myślę, tym więcej mam pytań, a mniej odpowiedzi.
Pociesza mnie fakt, że na koniec końców czyli wczoraj wieczorem trafiłam do pani ginekolog, która przepisała mi lek przeciwwirusowy (heviran) oraz zwolnienie lekarskie do końca tygodnia (pani dermatolog stwierdziła, że z chorobą zakaźną mogę normalnie pracować). W najbliższy czwartek mam kontrolę u lekarza prowadzącego.
Tłumaczę sobie, że jeśli coś by się zepsuło w pierwszych tygodniach to byłoby to już widoczne na usg I trymestru, które miałam w zeszłym tygodniu. Tymczasem notka z opisu mówi: „płód bez uchwytnych wad dostępnych badaniem USG w I trymestrze ciąży” i tego się trzymam na razie
Najchętniej poszłabym na rękę Niechciejowi i mojemu wrodzonemu czarnowidztwu, a wiec zaległabym na kanapie i analizowała w głowie wszystkie najczarniejsze scenariusze, z założeniem, że wszystkie pewnie się ziszczą, wiec nie ma sensu niczego planować ani robić czegokolwiek. Taki już mam okropny charakter, że jak coś nie idzie to mi się tak we łbie przestawia.
Jednakże postawiłam się.W ramach odrywania myśli od tego wszystkiego postanowiłam zająć się sobą chociaż ciężko mi było się zebrać. Poszłam do fryzjera, przede mną maniciure i pediciure, a wcześniej micro sprzątanie chałupy. Nic tak nie zajmuje głowy jak prasowanie i robienie ciastek:P Potem książka, może ulubiony serial....
W końcu musi być dobrze...