O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu


Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że pójdę do kina na czarno-biały, IRAŃSKI film o wampirach to bym się popukała w głowę. Po raz kolejny okazuje się jednak, że nie należy niczego wykluczać, bo właśnie na takowej produkcji wylądowałam niedawno w warszawskim kinie LAB.

Wszystko to za sprawą lenistwa, bowiem nie chciało mi się czytać ani recenzji ani opisu filmu, który podesłała mi prowodyrka całego wyjścia. I dobrze, bo zapewne jakbym przeczytała to co napisałam w pierwszym akapicie tego tekstu nie wybrałabym się na ten film.

„O dziewczynie, która wraca nocą do domu” to trochę surrealistyczna opowieść o wampirzycy, która krąży nocami (a jakże) po Złym Mieście. Krąży i oczywiście jak to wampir od czasu do czasu zabija tamtego czy owego. W swoich wyborach żywieniowych jest prawdziwą feministką. Jej dość monotonne życie zmienia się, kiedy w czasie nocnej przejażdżki na deskorolce spotyka Arasha, chłopaka przebranego za wampira gapiącego się na latarnię. Chłopak ten twierdzi, że jest Draculą, co z resztą potwierdza jego kostium. Nadążacie?

Spotkanie to zmienia życie zarówno wampirzycy jak i Draculi z zębami z tworzywa sztucznego.

Jeśli po powyższym opisie zdecydujecie się obejrzeć ten film przygotujcie się na sporą dawkę absurdu w nieco innym wydaniu niż to śmieszne.

Film jest bardzo klimatyczny, jednak moim zdaniem, kilka scen można by spokojnie z niego wyrzucić (np. taniec transwestyty z balonem – WTF?). Zapewne reżyser miał coś na myśli przeciągając niektóre sceny lub pokazując takie a nie inne krajobrazy, jednakże dla szarego widza, który nie jest znawcą kinematografii, są one po prostu zbyt długie. Z drugiej strony, gdyby je wyciąć to film byłby absurdalnie krótki, ponieważ nawet w obecnej wersji trwa on zaledwie ok. 100 minut.

Aktorzy w filmie nie mieli zbyt wielu kwestii, zwłaszcza tytułowa dziewczyna. Jednakże zarówno ona jak i partnerujący jej niby-dracula, wyglądający jak irański sobowtór Jamesa Deana, rozwalili system swoją grą aktorską. Patrząc na nich dokładnie wiedzieliśmy co im się po czarno-białych głowach kołacze. Całość dopełnia rewelacyjna ścieżka dźwiękowa, za sprawą której człowiek totalnie odpływa w ten dziwny, chwilami mroczny i brutalny świat.

Film polecam przede wszystkim fanom wampirów, ale nie tych błyszczących i ładnych, tylko tych drugich, „prawdziwych”, jedynych słusznych;) Poza tym myślę, że produkcja ta powinna się również spodobać osobom, żądnym nieco innych wrażeń niż te, które oferują nam filmy mainstreamowe.

Udostępnij ten post

5 komentarzy :

  1. Czarno-biały irański film powiadasz - no nie powiem hard core, ale po takiej recenzji intryguje.. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no ja się za to biorę. Jak oglądam coś co polecasz to zawsze okazuje się strzałem w 10! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj to akurat nie wiem czy Ci się spodoba, bo film jest dziwny:D Ale tak czy inaczej na pewno warto na niego rzucić okiem żeby obejrzeć coś innego niż zwykle;))

      Usuń
  3. Tego filmu nie znałem jednak irańskie kino - bez żadnej przesady - jeszcze nigdy mnie nie zawiodło, nie mam za wiele czasu na oglądanie filmów jednak gdy trafia mi się irański to zawsze chętnie wybieram.

    OdpowiedzUsuń

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka