1. Zosia - w końcu przekonała się do leżenia na brzuchu. Co więcej, kiedy na nim leży nie marudzi, ładnie trzyma głowę w górze i uśmiecha się kiedy ktoś ją zaczepia, co w tej pozycji jeszcze jakiś czas temu było nie do pomyślenia. Ulewania jakby się zmniejszyły, więc ćwiczymy, ćwiczymy i jeszcze raz ćwiczymy. Widzę też, że powoli, leżąc na plecach i turlając się z boku na bok Zo przymierza się do przewrotu na brzuch. Co poza tym? Poza tym uśmiecha się, kokietuje wszystkich, gada po swojemu... Próby śmiechu na głos wychodzą coraz lepiej, a przy tym ślini się na potęgę i jakby mogła to nie wyjmowałaby swoich łapek z paszczy...
Pogodność nieuchwycona, ale wierzcie mi na słowo, że była to mina między jednym uśmiechem a drugim;) |
Nie ukrywam, że pełni radochy ze słuchania tego materiału dopełnia fakt, że kapelę Superluminal tworzą między innymi dwaj wieloletni przyjaciele małża mego:)
3. Książka miesiąca - oj ciężko z tym ostatnio, bo przyznaję się, że nie miałam czasu na czytanie, dopiero teraz wracam do trybu, który pozwala na przeczytanie chociaż kilku stron dziennie. Obecnie czytam "Straż! Straż!" Terrego Pratchetta. Książka ta podoba mi się tak bardzo, że ostatnio wracając autobusem z wychodnego rechotałam jak głupia, ku zdziwieniu współpasażerów:)
4. Film miesiąca - po kilku miesiącach przerwy wróciłam do oglądania horrorów. Na pierwszy ogień poszła "Obecność". Kawał dobrej, strasznej roboty. Bał się nawet małż mój szanowny, a w trakcie seansu nogi trzymałam na kanapie, bo wiecie, nigdy nie wiadomo co jest pod łóżkiem czy w innej szafie:P
6. Inspiracja miesiąca - kilka rzeczy, które możemy robić na co dzień aby być mądrzejszymi. Wiadomo, że z czasem bywa krucho, ale na pewno kilka z zalinkowanych punktów można z powodzeniem wcielić w życie, od teraz, zaraz... Ja postaram się kilka minut codziennych internetów poświęcić na uczenie się słówek angielskich, to na początek, a na koniec lista rzeczy zrobionych/nauczonych, jeśli nie na piśmie to wieczorem w głowie, zamiast myślenia "o kurde, jak mi się nie chce jutro wstawać":)
7. Znalezisko miesiąca - na jednej z grup na FB trafiłam na stronę Srokao. Dowiedziałam się z niej sporo ciekawych rzeczy m.in. o składzie kosmetyków dziecięcych z punktu widzenia człowieka, który zna się na chemii i rozkłada skład tychże na czynniki pierwsze, z wyróżnieniem tych szczególnie szkodliwych jak również tych, które faktycznie mają dobre działanie i nadają się dla najmłodszych. Jak się można było spodziewać większość z wiodących marek, najbardziej kojarzonych z artykułami dziecięcymi zawiera całą masę szkodliwych związków chemicznych. Dla mam, które nie mają czasu na robienie własnych kosmetyków, albo nie stać ich na bycie eko strona ta może stanowić źródło informacji, na podstawie których można wybrać mniejsze zło, niekiedy w bardziej przystępnej cenie niż to co jest szeroko reklamowane i polecane.
*Mata - Tiny Love*
*Kocyk - La Millou*
*Książeczka do wózka - Taf Toys*
O, i za takie znalezisko miesiąca bardzo dziękuję- na pewno się przyda :)
OdpowiedzUsuńMatę edukacyjną wspominam bardzo miło, zwłaszcza że po dzikim majtaniu kończynami w kierunku dyndających miśków dziecko zapadało w głęboki sen na dłuższą chwilę :D
Cieszę się, że się przyda:)
UsuńCo do maty to Zo jeszcze kilka tygodni temu po prosu gapiła się na dyndające pluszaki, a teraz je łapie, zjada, przeżuwa itd. Myślałam, że nie będzie zasypiać na niej, bo zazwyczaj wolała spać w bujaku albo w rogalu na kanapie, a ostatnio właśnie na macie raz dziennie przynajmniej drzemkę sobie ucina:)
Blog Sroki przeraża. Uświadamia, pomaga, jest dobry. Ale to przerażające, że takie świństwa pchają do kosmetyków dla dzieci. A to, że najtańsze chusteczki marki realowej są o niebo lepsze od pampersów, to już w ogóle miazga. Ja nic nie wprowadzam nowego bez "uzgodnienia" ze Sroką. ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie - też byłam w ciężkim szoku, chociaż wiedziałam, że to co szeroko reklamowane wcale nie musi być dobre, ale nie przypuszczałam, że aż taka różnica jest między poszczególnymi produktami - szok.
UsuńOczywiście najlepiej by było robić wszystko samemu, nie stosować w ogóle chemii, ale wiadomo, że czasem ciężko z tym bywa, więc dobrze mieć takie źródło informacji dzięki któremu można dokonywać bardziej świadomych wyborów:)
PS W planach mam zamianę typowego płynu do kąpieli na taki domowej roboty na bazie olejku np. kokosowego i może kilku kropel jakiegoś eterycznego np. lawendowego, co z tego wyjdzie - zobaczymy:)
Czytam Srokę od dawna. Babka jest wielka. Żałuję, że nie znałam tego bloga gdy byłam w ciąży z pierwszym dzieckiem, na pewno wielu świńswt by uniknął.
OdpowiedzUsuńP.S. też mam zimnolubne dzieci ;-)
Też żałuję, że wcześniej nie trafiłam na tę stronę, no ale w sumie ważne że w ogóle na nią trafiłyśmy:)
UsuńMata rządzi. U nas dosyć długo była w obrocie, nawet jako zwykły poddupnik na podłogę w gościach.
OdpowiedzUsuńSrokę też znam. Za horrory jednak podziękuję ;)
W sumie to to co wynika z postów Sroki to niezły horror:)
Usuń