3!

Nie jestem dobra w rozczulających tekstach. Jestem w nich totalnie beznadziejna. Niemniej jednak urodziny zobowiązują. Urodziny własnego dziecka do rozczulania zobowiązują po stokroć;)
3 urodziny dziecka latka pomysł na życzenia 100 lat dziecko
Są dni kiedy mam ochotę wyskoczyć przez okno w ostateczności popełnić rytualne harakiri.
40 minut histerii? To dla nas prawie codzienność. Histerii opętańczych, takich, że M. przy okazji ostatniej stwierdził, że w sumie możemy poczekać, aż Zo zacznie kręcić głową dookoła własnej osi i gadać po niemiecku, wspak.
Czasami wściekanie Zo jest tak intensywne, że właściwie tylko czekam na policję albo dzielnicowego, którego wezwą zatroskani sąsiedzi. Ja słysząc podobne dantejskie sceny na pewno bym to zrobiła… w sumie to zaczynam się zastanawiać czy może nie przesadzam albo w naszym bloku szerzy się znieczulica… albo może sąsiedzi mają dzieci i wiedzą o czym piszę. Tak czy inaczej bywa ciężko. Bywa cholernie ciężko.

Ale bywa też zabawnie. Niepoprawnie, ale zabawnie. Kiedy Zo śpiewa prezentując zdolności wokalne własnej matki. Albo kiedy tańczy do ukochanych piosenek ewentualnie zagania nas do wspólnego, rytualnego odtańcowania kółka graniastego. Kiedy rano stadnie chowamy się przed pszczołami z Kubusia Puchatka. Kiedy M. wieczorem czyta Zo jej ukochane książki, a ja gdzieś z zza winkla przyglądam się całej sytuacji... O gilaniu się nawet nie wspominam.

Czasem nie mogę wyjść z podziwu jak to moje dziecko się rozwinęło na przestrzeni ostatnich 3 lat. Jaka jest samodzielna (kiedy tego chce), jaka potrafi być rezolutna i jak czasem okazuje się, że chłonie wszystko jak gąbka, chociaż przez większość czasu mam poczucie, że zupełnie nas nie słucha… aż tu nagle wstaje rano i stwierdza: „obudziłam się, kurde no”.

Jako że nie liczy się ilość, ale jakość, jak perełki codzienności zbieram momenty w których Zo, mimo swojego trudnego charakteru, pokazuje, że „ej, ja też Was kocham, chociaż wkurzam Was jak nikt inny na świecie”. Kiedy wracam z pracy a ona rzuca mi się na szyję (ewentualnie na siatkę z serkami:P), kiedy prosi o kołysankę, daje buziaka, albo przybiega się przytulić bez powodu...

Zastanawiam się czy podołam.
Czy podołam w trakcie kolejnej histerii, która pochłania cały mój bardzo kruchy spokój.
Czy podołam tłumaczeniu, po raz kolejny, tych samych rzeczy, bo wyjaśnień i uzasadnień niestety Zo nie chłonie jak gąbka (w przeciwieństwie do słów takich jaj „kurde” czy „fuck”). 
Czy podołam i zachowam jakiś zdrowy balans między pracą w którą uciekam a życiem rodzinnym za którym tęsknię będąc w pracy.
Czy uda mi się, w końcu, swoją własną postawą dać przykład i zainspirować Zo do bycia i działania.

Od trzech lat przeraża mnie odpowiedzialność, którą wzięłam na siebie, a z której zdałam sobie sprawę dopiero po pojawieniu się Zo na świecie. Wiem, że to ja i M. odpowiadamy za to żeby pokazać jej jak sobie radzić z własnymi słabościami chociaż sami tego do końca nie rozgryźliśmy.
Dlatego też, najukochańsza Zo, poza zdrowiem i spełnieniem marzeń, poza radością i szczęśliwością, życzę Ci mądrych rodziców, którzy sprostają Twoim potrzebom i będą umieli wesprzeć Cię mądrze swoim doświadczeniem i empatią.

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Pani Fanaberia - blog parentingowy z przymrużeniem oka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka